|
Forum Dąbrowskiego Klubu Fantasyki Bastion Klub Miłośników Fantastyki w Dąbrowie Górniczej
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Raziel_Sh.
Adept
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G.
|
Wysłany: Nie 17:11, 13 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział drugi "Zgodnie z planem"
************************
Poranek Pashir’a
Pashir, kiedy rano się obudził, pozostali mieszkańcy pokoju jeszcze spali, szybko się ubrał i poszedł się umyć, wyszedł z pokoju rozebrany od pasa w górę, mając górną część stroju zawiązaną wokół pasa, kiedy przyszedł na stołówkę, już stało tam paru rannych ptaszków, przez chwilę szukał wzrokiem swojej przyjaciółki, ale najwyraźniej jeszcze spała.
Szybko skończył posiłek złożony z warzyw i owoców, oraz szklanki soku, po czym udał się... Właśnie, gdzie on ma teraz iść... Mistrz nie udzielił żadnych wskazówek, co do tego... Postanowił skierować swoje kroki do archiwum, kiedy dotarł na miejsce grzecznie przywitał się z Mistrzynią i poprosił o dostęp do plików Neimoidii, zaczął je przeglądać.
************************
Poranek Mistrza Adamy
Kain nie spał spokojnie tej nocy. Tej nocy znów miał ten sam sen, co kiedyś, tak samo przerażający. Obudził się cały zlany potem i czuł, jakby biegł dookoła Świątyni przez całą noc. Wstał tak jak zwykle, o 5:30 i wziął prysznic dla uspokojenia. Potem o 6:00 ubrał się i zmierzał do Stołówki na śniadanie. Zastanawiał się, czy odwiedzić jeszcze swoją siostrę, zanim wyruszy, ale uznał, że nie ma sensu jej martwić. Po śniadaniu udał się do Pokoju Wspólnego, gdzie dowiedział się, że Pashir już dawno wstał. Pytając się, gdzie może się znajdować, pewna młoda dziewczyna powiedziała, że można go znaleźć albo na stołówce, albo w Archiwum, albo w Sali Tysiąca Fontann. Zaczął więc szukać Pashir’a pierw w Sali z Fontanami, a potem w Archiwum, gdyż na stołówce na pewno go nie było. Archiwum było trafionym miejscem. Pashir siedział przy jednym z stolików przeglądając jakieś dane.
Mistrz Adama podszedł do ucznia powolnym krokiem.
- Witaj Pashir. Co takiego przeglądasz? -zapytał młodego Farghula
Pashir podniósł się ze swojego miejsca i ukłonił człowiekowi.
- Witaj Mistrzu, przeglądałem ponownie informacje odnośnie Neimoidii.
- I co dowiedziałeś się przeglądając te informacje? - zapytał mistrz padawana.
- Niewiele więcej niż wczoraj - wyłączył wyświetlacz - przeglądałem więcej informacji o rasie która tam panuje.
- Pamiętaj jedno, są wścibskie. Lubią handlować z tymi co dużo kupują i dużo dają. - powiedział, spoglądając na Pashira. - Jesteś przygotowany na podróż? - Zapytał.
Pashir spojrzał na siebie - Chyba... nie wiem, a bierze się coś więcej na taką misję prócz swoich osobistych rzeczy?
- Nic szczególnego. Nie będziemy tam długo. To jest tylko misja zwiadowcza. Jak tylko dowiemy się, czy przetrzymują Mistrza Sarto, a potem zgłosić o tym Radzie.
- Mistrzu, czemu podejrzewasz, że Neimoididanie mogą przetrzymywać Mistrza Sarto? - zapytał padawan.
- Nie podejrzewam jeszcze nic, ale trochę dziwne, że mistrz Sarto zniknął w ich strefie powietrznej i nie dał komunikatu do Rady. Na razie mamy się dowiedzieć gdzie jest i czy jest cały.
- W ich strefie powietrznej? - spytał zaciekawiony młodzieniec - przecież Mistrz Windu powiedział, że Mistrz Sarto nie zgłaszał się od miesiąca, a jego myśliwiec przestał nadawać swój sygnał dopiero tydzień temu...
- No właśnie i to jest najdziwniejsze. Sygnał został albo zagłuszony albo uciszony. No dobra, porozmawiamy w drodze na planetę. Teraz się zbierajmy. Masz wszystko przy sobie?
- Jeśli chodzi o moje rzeczy osobiste... to tak.
- Dobrze. Tak więc chodź, idziemy na Lądowisko.
- Dobrze Mistrzu - odpowiedział podążając za czerwonowłosym człowiekiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
CMDR Blue R
Moe hobby to pisanie postów A.I
Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Sob 20:59, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
W doku senackim AZ10 czekał statek. Była to niskoseryjna pinasa Phoenix Hawk. Pierwsze dzieło Kuat System Engineering. Nie była to najnowocześniejsza jednostka wśród okrętów Republiki, ale świetnie sprawdzała się do przewozu osób w odległe, często niebezpieczne rejony.
Okręt nie wyglądał na nowy. Choć powłoka była ciągle błyszcząca, w niektórych miejscach widać było ślady zabrudzenia, spawów i ślady bitew, które jednostka przeszła. Przy opuszczonym trapie , opierając się o filar leżała jakaś osoba.
Istota była ubrana w jasnoszary kombinezon, a pierwsze, co rzucało się w oczy, to fakt, że należy do ras futerkowych. Istota spoglądała w przestrzeń obserwując statki przelatujące w pobliżu. Nagle zauważyła Jedi, podniosła się i otrzepała z kurzu.
Widać było, że istota należy do ras kotopodobnych. Białe futro na twarzy kontrastowało z czarnymi plamami w okolicach oczu, sprawiających wrażenie, że oczy istoty są o wiele większe, jakby wystraszone. Sprawiało to wrażenie dziecka, zwłaszcza z rysami, które można określić jako delikatne. Istota podparła się pod boki, a czarny ogon również powędrował do pasa, niczym trzecia podpierająca się ręka. Istota miała przy sobie trzy blastery. Dwa zwisały po bokach, a trzeci znajdował się w kaburze zawieszonej w okolicach kroku. Na mundurze znajdowały się naszywki chorążego Republiki. Istota zasalutowała ręką, na końcu której białe futro przechodziło jakby w czarne rękawice i odezwała się niezmutowanym głosem do Jedi:
-Jestem chorąży Sweety, wasz pilot.
Istota była niewiele wyższa od ucznia mistrza Adamy. Mistrz Jedi spojrzał z góry na pilota, przyjrzał się osobie i wydał z siebie tylko lekkie "hmmm". Ciężko było określić, do czego miało się to odnieść. Istota machnęła ręką, jakby zachęcając do podążenia za nią i rzuciła:
-Zapraszam na pokład.
Istota ruszyła poprzez trap w dość niespotykany, jak na pilotów, z jakimi dotąd mistrz miał do czynienia. Istota niejako poruszała się drobnymi, zręcznymi podskokami, niczym dziecko, które matka właśnie zabiera do wesołego miasteczka. Istota dość szybko minęła trap.
Mistrz Adama spojrzał na swojego ucznia, po czym zaczął wchodzić po trapie, zauważając kartkę przyklejoną do drzwi prowadzących do jednej z kabin. Sądząc po usytuowaniu, była to główna kabina. Na kartce była narysowana czarna czaszka jakiegoś kota i dwie skrzyżowane kości. Napis na kartce głosił: "Wstęp wzbroniony. Mam wściekliznę!"
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez CMDR Blue R dnia Sob 21:09, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
lordmarvelpl
Zabójca
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: DG
|
Wysłany: Wto 21:17, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Eeeeee... Mistrzu, czy to coś co ma wściekliznę jest na pokładzie?
- Właśnie się dowiemy. - Podszedł do kapitana
Białego kotka znaleźli w ciasnej sterowni. Leżał na fotelu (zapewne po starcie sztuczna grawitacja zacznie działać na obecną ścianę.), włączając kolejne systemy. Na suficie znajdował się wizjer za którym widać było ruch nad Coruscant.
- Możemy startować? - Spytał się kotek.
- Oczywiście, mam tylko dwa pytania. Wiesz gdzie lecieć?
Kotek zrobił duże oczy i spojrzał na człowieka - To... wy nie wiecie?
- My wiemy, ale czy ty byłeś informowany o celu podróży?
- Czy byłem? - kotek spytał zaskoczony
Pashir patrzał na Mistrza jak na głupka... - Mistrzu to jest dziewczyna...
Spojrzał pierw na Pashira, a potem na kota. - Przepraszam, nie wiedziałem. Znasz ją? - zapytał padawana.
- Nie, ale przecież to od razu widać...
- A czy wyglądam na specjalistę od innych ras? Ehh... mniejsza z tym. Naszym celem jest planeta Neimoidia.
- Tak jak myślałam - chorąży Sweety klasnęła w dłonie, prawie podskakując w fotelu - Gotowi do startu?
- Z czymś co ma wściekliznę na pokładzie? Nie powinno się tego czegoś oddać do weterynarza na leczenie?
- Chyba, że to "coś" to ty, kapitanie. - powiedział Mistrz Adama zajmując miejsce dla pasażera i dając ręką znak, by Pashir zrobił to samo.
- Wściekliznę? O czym wy.... ahhh - odezwała się porucznik Sweety - Chodzi o tą karteczkę na drzwiach?
Pashir zajmując miejsce zamrugał ze zdziwieniem - ale przecież ona nie ma wścieklizny.
- Powtarzam, skąd mam wiedzieć? I skąd masz pewność?
- Bo na podstawach biologii uczyli, że wścieklizna objawia się toczeniem piany z pyska?
- Nie w podstawowym stadium.
- A co miałam napisać? Wstęp wzbroniony? Gwałcę i morduję, walę z bańki, kradnę?
- A nie wystarczyło "Nie wchodzić. Prywatna kwatera"? - Spytał młody padawan.
- Można i tak. Ale chyba to nie wystarczy. co nie? -zapytał kota
Porucznik Sweety wzruszyła ramionami. -Nie wchodzić tylko zachęca do wchodzenia.
- Przecież to oznacza, że jest zakaz wchodzenia, a skoro na pani statku jesteśmy gośćmi, to musimy się dostosować do pani reguł... w miarę rozsądku.
- No to jak to mamy już z głowy, możemy startować? - przerwał ciąg rozmowy mistrz
Kotka spojrzała na mistrza Adamę z dziwnym wyrazem twarzy, po czym odwróciła się od konsolety i powiedziała:
- Zamykam trap. Za 10 sekund włączam sztuczną grawitację...
W tej chwili statek zadrżał, gdy repulsory uniosły go znad płyty. Cichy szum towarzyszył chowaniu podwozia. Chorąży Sweety zapytała:
- Neimoidia? To po co wynajęto łamacza blokad? Przecież tam nie panoszą się piraci.... Chyba...
- Proszę nie zawracać sobie tym głowy, proszę pani. Na razie pani celem jest dolecieć do tej planety.
Pashir w milczeniu słuchał rozmowy Mistrza z panią kapitan i ciekawie się jej przyglądał.
- Tak jest..... proszę pana - odezwała się kotka i zaczęła wywoływać kontrolę celną...
4 godziny później okręt opuścił zatłoczone Coruscant i skoczył w nadprzestrzeń.
Kotka leniwie przeciągnęła się w fotelu, który obecnie stał (ze względu na odwróconą grawitację).
-To lecimy. Tylko uważajcie w korytarzu. Czerwona linia wskazuje "dół" grawitacji. Nie biegnijcie na wprost, bo się wywrócicie. A nie wszyscy tu potrafią spaść na cztery łapy.... proszę pana.
- Dziękuję, że mi przypomniałaś, droga pani. Następnie zwrócił się do Pashira - Jak się czujesz?
Pashir spojrzał po sobie - Normalnie... skąd to pytanie?
- Z czystej ciekawości. Muszę przecież o ciebie dbać, czyż nie?
- Przecież w świątyni są regularne badania stanu zdrowia wszystkich młodzików.. gdyby coś było nie tak na pewno by Mistrza o tym poinformowali.
- Nie myśl głową na chwilę. Zacznij słuchać innych rzeczy.
- A da się myśleć czymś innym? - odezwała się biała kotka z fotela
- A dasz skończyć?
- Mistrzu, jestem w pełni świadom stanu zdrowia mojego ciała, nie potrzebuję wykorzystywać do tego Mocy...
-Ehh... nadal nie rozumiesz. Co ci mówią emocje?
-Mówią? Mojemu ojcu coś mówiło po głowie, ale się z tego leczył - odezwała się znów kotka z fotela, włączając alarm, który miał obudzić osoby na pokładzie w chwili zbliżania się do wyjścia z nadprzestrzeni
- Nie ma emocji, jest spokój. - Wyrecytował kociak.
- Właśnie, jest spokój. Jednakże, emocje, choćby nawet te małe, nadal są. Są ukryte, dlatego mówi się, że jest spokój. Spokój ducha, ciała i Mocy.
Chorąży Sweety odwróciła głowę i słuchała patrząc na mistrza Adamę
- Nie, emocje nie są ukryte, one są, ale Jedi jest uczony, żeby ich nie słuchać, stąd w kodeksie stoi, że tak jakby ich nie ma.
- Ojej - odezwała się biała Farghulka
- Co? -zapytał kotkę
- Co, co? - zdziwiła się dziewczyna
- Powiedziałaś "Ojej", coś nie tak?
-Poza tym, że mam wrażenie, że zabrałam.... nieważne - powiedziała wyłączając podświetlenie kokpitu
- Dokończ, proszę
- Nie, nieważne... - odpowiedziała wstając z fotela - Będę u siebie, jakbyście mnie szukali
- Oczywiście. - powiedział człowiek - A więc, emocje są, czy więc to oznacza, że nie ma spokoju? - zapytał Pashira
Dziewczyna minęła Jedi i skierowała się w korytarz. Po chwili wydało się, że zaczęła iść po ścianach.
Pashir patrzył na Mistrza zdziwiony - Przecież ja nic takiego nie powiedziałem. Powiedziałem, że Jedi jest nauczony je wyciszać, a przez to osiąga spokój i jasność myśli...
- Wiem, że takiego czegoś nie powiedziałeś. Chcę tylko wiedzieć, czy masz jasny punkt widzenia na to, jakie emocje musisz wyciszać.
- Żeby osiągnąć spokój, należy wyciszyć wszystkie emocje, nie ma żadnego "jakie". Bez wyciszenia wszystkich nie można mieć jasnego poglądu i podjąć najlogiczniejszej decyzji.
- Masz rację. Wyciszenie wszystkich emocji to jedna z podstawowych cech Jedi. Jeśli doprowadzimy do tego, by emocje nas kontrolowały, nie będziemy w stanie podążać właściwą ścieżką, będziemy ciągle szukać innych wyjść, innych ścieżek, odmiennych od innych aż w końcu... - tu przerwał na chwilę. - Czyli wiesz jak Jedi powinien się zachować.
- Innych odmiennych od innych? Chyba nie rozumiem... - Powiedział skołowany nastolatek
- Jest wiele ścieżek w życiu, niektóre są kręte, długie ale bezpieczne, inne proste ale za to niebezpieczne. My podążamy ścieżką Mocy, ścieżką Jedi, ale jest wiele innych ścieżek. Musimy się od nich trzymać z daleka. O to mi chodzi.
- Eeee... skoro tak mistrz mówi... a czym się różnią te ścieżki od siebie... I skąd pewność, że ta którą obraliśmy to ścieżka mocy, a nie tak kręta czy ta prosta?
- To sam nie masz świadomości, czy podążasz Ścieżką Mocy?
- A można mieć pewność? Co, jesli coś zaćmi osąd a Jedi nawet tego nie zauważy, co jeśli dokona złego wyboru i zmieni ścieżkę? Oczywiście chyba że Mistrz uwaza, że jest nieomylny - kończy wypowiedź młody kot
- Nikt nie jest nieomylny. Wszyscy popełniamy błędy i na nich się uczymy, by więcej podobnych nie popełniać.
- Z tego co Mistrz powiedział przed chwilą wynika, że powinienem być nieomylny, i że Mistrz taki jest - młodzieniec patrzy na mistrza z lekkim poirytowaniem. Chyba, że mistrz świadomie zbacza ze ścieżki Mocy...
- Czy myłeś dziś uszy, bo chyba sam siebie nie słyszysz. - powiedział, lekko zdziwiony. - Przecież mówiłem, że nikt nie jest nieomylny i wszyscy popełniamy błędy. Nie ma osoby doskonałej.
- Więc dlaczego Mistrz pyta czy nie mam świadomości, że podążam ścieżką Mocy? Co jeśli uważam, że tak jest, a tak naprawdę mówię tak, bo zaślepia mnie pycha, która każe mi tak twierdzić. Strach, że jestem złym Jedi, albo że upadnę i stanę się sługą ciemnej strony? Skąd Ty mistrzu masz pewność, że podążasz ścieżką Mocy?
- Bo wierzę, że ta ścieżka, którą podążam, jest właściwa.
- Wierzysz? Bardzo dobrze, gorzej, jeśli to pycha karze Ci w to wierzyć... - Pashir idzie w stronę wyjścia z kokpitu.
- Ale widzę, że nie masz wiary we mnie, a co gorsza, w to co wierzysz.
- Ciężko jest mieć wiarę w kogoś, kto twierdzi, że Moc nim kieruje przez miecz świetlny... - rzuca wychodząc z kokpitu i kierującsię w głąb statku w poszukiwaniu pani kapitan.
- Dzieciak nadal nie rozumie... - powiedział do siebie,
Pashir zauważając, że pani kapitan nie ma w żadnym z otwartych pokoii podszedł do tych z tabliczką, zatrzymał się przed nimi, dał chwilę na uspokojenie i zapukał.
- O co chodzi? - odezwał się głos zza drzwi.
- Przepraszam, że przeszkadzam pani kapitan, ale czy mam mieć wspólna kabinę z Mistrzem, czy mamy mieszkać osobno?
Drzwi otwarły się. Kotka nie miała na sobie górnej części uniformu. Zamiast tego miała różowy t-shirt z logo "Kitty-Kitty". Za jej plecami widać było pokój utrzymany w jasnych kolorach. Jedyne co rzucało się w oczy to wszechobecny bałagan, w którym zapewne można było znaleźć nawet supertajne plany broni masowej zagłady. Pokój przypominał raczej pokój nastolatki, a nie kabinę kapitana. Na ścianach wisiały jakieś plakaty, przedstawiające różnych Farghuli, a największy przedstawiał słynnego Supercata, potężnego, umięśnionego kota w niebieskim kombinezonie, z czerwonymi majtkami na wierzchu, czerwoną peleryną i literą "S" na piersi. Zanim Pashir zdążył przyjrzeć się dalej, drzwi się zamknęły.
- Obie kabiny są wolne.. W każdej jest piętrowe łóżko - odpowiedziała chorąży, kierując się w ich stronę.
Padawan podążył za nią - Ma pani... hmmm... ciekawy pokój.
Kotka spojrzała na kocurka. -.... Dziękuję.
Otworzyła pierwsze drzwi. Kabina była prosta, aby nie rzec nawet zbyt prosta. Piętrowe łóżko, szafka, stolik, 2 krzesła, lampa i toaleta w osobnym, małym pomieszczeniu. Wszystko w kolorach durastali
Pashir uśmiechnął się pod nosem - Zupełnie jak w świątyni, tylko łóżek mniej - wszedł do środka mijając panią kapitan.
- Dlaczego pytałeś, czy masz kabinę z mistrzem?
- Z ciekawości, nie wiem czy nie przywykł do "prywatnej kwatery" którą ma w świątyni... - podszedł do łóżka i usiadł na nim - o, miękkie.
- To już od was zależy... - dodała opierając się o framugę - Choć słuchając waszych rozmów, to chyba wam odrobina prywatności się przyda.
- Nazwijmy to "różnicą poglądów wynikająca z doświadczenia" - powiedział z sarkazmem w głosie
- A właściwie to o co chodziło z tym wszystkim? Starałam się początkowo to zrozumieć, ale to sensu nie miało zbytnio.
Pashir westchnął ciężko - Mój mistrz ma dziwny pogląd na to jak się słyszy Moc... uważa, że kieruje nim przez jego miecz... A mnie uczono czegoś innego...
-Znaczy, że jest jakby niewolnikiem... A miecz jest obrożą niewolniczą? - wzdrygnęła się
- Może... ja tego sam nie rozumiem... nie potrzebuję miecza, żeby słyszeć Moc, czuje jak krąży we mnie i wokół mnie... kieruje mną i pomaga... a z tego co on mówi wynika coś całkiem innego...
- A możesz mi powiedzieć, czego mamy się spodziewać u celu? Przyznam, że list od Rządu Jedi... się gdzieś mi zawieruszył
- Yyy nie wiem... Rada o niczym nie mówiła... może Mistrz wie coś więcej, wiem tyle, że jeden z Mistrzów prowadził na Neimoidi dochodzenie i nie odzywa się już od jakiegoś czasu, mamy sprawdzić co się z nim dzieje.
- Rozumiem. Jakbyś mnie potrzebował będę u siebie. Cześć - odwróciła się i podskokami udała się do kokpitu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raziel_Sh.
Adept
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G.
|
Wysłany: Wto 22:09, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Tymczasem Mistrz Adama siedział w kokpicie i medytował z nogami skrzyżowanymi i zamkniętymi oczami.
Sweety weszła do kokpitu, spojrzała na twarz mistrza Adamy i pacnęła go w czubek głowy:
- Pobudka, śpiąca kotko
- Kotką na pewno nie jestem. - rzekł mistrz, nadal siedząc jak siedzi z zamkniętymi oczami.
- Wstawaj. Słońce już dawno wsta.... - Sweety spojrzała na tunel nadprzestrzenny za iluminatorem - ...ło.
- Nie śpię, chyba widać
- Ale podsypiasz... Jak jesteś zmęczony, to kabiny są w korytarzu.
- Medytuję, jak widać. - otworzył oczy i spojrzał na kotkę. - Widziałaś może Pashir'a?
Kotka założyła ręce na piersi.
- A co? Chcesz mu poczytać bajeczkę do snu?
- Tylko pytam. - Wstał - Którędy do kabiny?
Wskazała palcem na korytarz:
- W kabinie numer jeden... nie dwa... czy jeden... Tej bliższej. Ale możesz mi powiedzieć, czego mamy spodziewać się na miejscu?
- Na razie nic. Mamy tylko zebrać informacje, nic więcej.
Kotka opuściła ręce w geście załamania.
- I to wszystko?...
- Na chwilę obecną, tak. A spodziewała się pani czegoś innego? - zapytał z lekkim zdziwieniem na twarzy.
- Jedi... Bohaterowie Galaktyki... Ci, co zwalczają najgorsze zło.... Lecą popytać?
- A co mamy zrobić? Wtargnąć na jeden z ich statków i zmusić ich do odpowiedzi? Lepiej pytać, niż wyciągać miecz bezinteresownie. Tak nie postępują Jedi.
- A oficerowie bezpieczeństwa nie mogą ich przepytać?
- Zaginął jeden z Mistrzów Jedi i to jest sprawa Zakonu.
- To jak was okradną, to też sami działacie?
- Czy zadawanie w kółko pytań to u was Farghuli normalne?
- Ciekawość kluczem do wiedzy. Jak nie będziesz pytał, umrzesz głupi - zastanowiła się - Przecież i wy lecicie - zrobiła gest cudzysłowiu - tylko popytać.
- Ciekawość też może być niebezpieczna. Czasami są są rzeczy, które nie powinniśmy wiedzieć. - westchnął głęboko.
- I błądzić jak ślepcy? Chcesz mi powiedzieć, że wy, Jedi, brniecie w galaktykę jak ślepcy?
- Moc nas prowadzi, młoda damo.
- A co mnie obchodzi, że służycie sile? Myślałam, że raczej służycie galaktyce. A tu widzę, że teoria spisku... zresztą nieważne. Lecicie na oślep, nawet nie wiedząc, czy wasz mistrz nie zginął na przykład w wypadku komunikacyjnym?
- Dlatego lecimy, by dowiedzieć się, co się z nim stało. Nie wiemy nic i to nas trapi... zresztą nieważne. Twoim zadaniem nie jest pytać, tylko prowadzić statek. - powoli zmierzał w stronę kabiny.
- A twoim jest uważać, bo na tym statku to JA dowodzę - powiedziała, gdy mistrz Adama szedł już względem niej po ścianie.
- Nie zapomniałem o tym. Ale tak z ciekawości, dlaczego się mnie pytasz, młoda damo? Przecież dostałaś list, który powinien odpowiedzieć ci na wszystkie te pytania. - Mówiąc to zatrzymał się.
- List.... zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach - powiedziała spuszczając głowę, zakładając ręce za sobą i kręcąc nogą.
Wzruszył ramionami. - Trzeba było pilnować. Dokument ten to też "wiedza" jakiej poszukujesz. Masz jeszcze jakieś pytania, młoda damo?
- Tak - powiedziała podnosząc głowę - Ale widzę, że ty nie jesteś osobą kompetentną do odpowiedzenia. Życzę przyjemnej podróży.
- Spróbuj, może odpowiem. Niczego nie ryzykujesz - zachęcił Jedi.
- Teoria Galtera Irizima jest prawdziwa?
Na twarzy człowieka pojawiło się zdziwienie. - No dobra, jednak nie jestem kompetentny do odpowiedzenia. - lekko się uśmiechnął.
- Rozumiem. W sumie to odpowiedziałeś... dzięki - ruszyła korytarzem, powoli schodząc wzdłuż linii ze ściany na podłogę.
Pashir leżał na dolnym łóżku z zamkniętymi oczami. Wydawało się, że śpi.
Czerwonowłosy człowiek wdrapał się na górne łóżko, zostawiając miecz i szatę na krześle. Zapadł w sen.
Kilka godzin później Mistrz Adama zaczął niespokojnie przewracać się z boku na bok, by po chwili znów ułożyć się na plecach i zasnąć spokojnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
CMDR Blue R
Moe hobby to pisanie postów A.I
Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Czw 0:16, 08 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Kilka dni później statek opuścił nadprzestrzeń. Za oknami widać było czerń kosmosu i jedną, jaśniej świecącą gwiazdę, od razu rzucającą się w oczy. Chorąży Sweety, siedząca w stroju pilota przy sterach klasnęła w dłonie:
-Neimoida. Nasz cel. A przed nami gwiazda Nen.
Obaj Jedi spojrzeli na gwiazdę. Chorąży Sweety skierowała jednostkę w kierunku głównej planety i już po godzinie mały statek znalazł się w pobliżu orbity Neimoidii. Uwagę zwracała jednak duża ilość jednostek bojowych, zgromadzonych na orbicie planety. Porucznik Sweety zagwizdała i powiedziała:
-Niezłą armię zebrali... To ekipa powitalna?
-Wątpię. - odpowiedział mistrz Adama- Jak na razie kierujemy się do kosmoportu, jak nas statki nie wywołają.
-A jak nas wywołają? - zapytała biała kotka- Wiesz... To nie jest krążownik... Tylko tylko mały statek pasażerski... A planeta... nie wygląda przyjaźnie -
-Ale i tak się na nią kierujemy. Gdzie znajduje się najbliższy kosmoport? - zapytał kotkę, która sprawdziła kilka rzeczy w komputerze.
-Kaantay... Kosmoport fabryczny. Fabryki droidów i innego złomu.
- Hmm... - odezwał się mistrz Jedi, sprawdzając coś w notatniku i znowu na mapie. - A co jest najbliżej tego miejsca? - powiedział, wskazując na miejsce w lesie.
Chorąży Sweety zaczęła coś sprawdzać w komputerze, gdy z głośników odezwał się jakiś Neimoidański głos. Farghulka spojrzała na komunikator, który wskazywał, że połączenie przychodzi z jednej ze stacji bojowych, po czym zwróciła się do mistrza Adamy:
-Znasz ten język?
- Niestety nie. Masz tłumacza komputerowego?
-Tutaj gorąca kotka... - odezwała się dziewczyna - Możecie mówić we wspólnym? -
-Możemy. Pytaliśmy o nazwę waszej jednostki. - odezwał się głos w komunikatorze
Chorąży Sweety odezwała się jakby do siebie: - Wiedziałam, że to głupia nazwa...
Pashir odparł - Ciekawa...
Mistrz Adama lekko uśmiechnał się - No cóż, to był twój wybór.
-Nazwa jednostki to "Gorąca Kotka".
Nastała chwila ciszy, po której głos znów się odezwał:
-Wasz cel podróży?
Farghulka spojrzała na mistrza Adamę:
-To chyba teraz do ciebie...
- No dobra. - powiedział jakby do siebie. - Jesteśmy tutaj z polecenia Rady Jedi i Republiki. Poszukujemy pewną osobę.
W głośniku nastała dziwna cisza. Po chwili głos znów zapytał:
-A można poznać szczegóły? Bo chyba sprawę trzeba przekazać rządowi planety.
Tą osobą jest członek Zakonu Jedi. Więcej nie mogę na razie podać.
-Rozumiem - odezwał się głos Neimoidianina - Podajemy koordynaty do lądowiska. Jednak bez dokładnych danych, możecie zostać zobligowani do czekania na wysłuchanie.
-To jest oficjalna misja Zakonu. Nie masz się czego obawiać. - powiedział jej mistrz Adama
Kotka wskazała na stacje bojowe na orbicie planety:
-Mam nadzieję, że oni są takiego samego zdania... Bo każą nam lecieć na tą centralną stację.
Pashir odezwał się - Uhhh... Mistrzu... czy to był naprawdę taki dobry pomysł, żeby mówić po co tutaj przylecieliśmy?
- A co, miałem powiedzieć, że jestem tylko na wczasach i odwiedzam babcię?
-Turyści. Zwiedzamy zabytki galaktyki - powiedziała kotka wskazując na planetę. Następnie rozłożyła się wygodniej w fotelu. -No, to teraz będziemy czekać, aż ktoś, kto tu rządzi nas przyjmie....
Pashir popatrzył na mistrza niepewnie, po czym podszedł i na ucho powiedział mu - Mistrzu, ale misja Mistrza Sarto musiała być tajna... więc jeżeli złapali go na niej, to teraz nas raczej ciepło nie przyjmą...
- Jego mogła być tajna, ale nie nasza. My jak na razie musimy go tylko znaleźć.
Pashir popatrzył na Mistrza i bez słowa usiadł na swoim miejscu. Chorąży Sweety obróciła statek w stronę stacji bojowych.
-Co tam szepczecie? Może mogę pomóc? I ważne pytanie... lądujemy, czy.... - spojrzała na Jedi - pokazać wam na co stać "Gorącą Kotkę"?
- Lądujemy. - zadecydował mistrz Jedi Wątpię, by nam pozwolili spokojnie polecieć na planetę w jednym kawałku, jeśli nie wylądujemy gdzie chcą.
Choraży Sweety spojrzała na mistrza Adamę i powiedziała spokojnie:
-To łamacz blokad. Służy do ucieczek z systemów oblężonych przez piratów... Nie wiem, czy te cyfrogłowe droidy są inteligentniejsze od piratów... Ale jak sobie życzysz... proszę pana. - powiedziała otwierając przepustnicę. Pinasa skierowała się w stronę stacji bojowej.
-A mogę się dowiedzieć, co właściwie miało się znajdować na tej polanie? Bo to dziwne miejsce na poszukiwanie zaginionej osoby... Chyba, że zaginęła w lesie.
- To było ostatnie miejsce, gdzie znajdował się jego nadajnik. - odpowiedział człowiek
-Może go coś zjadło? - odpowiedziała kotka, przejmując stery. Od strony stacji bojowej, w której kierunku się kierowali, zbliżały się myśliwce.
-Mam tylko nadzieję, że to eskorta, a nie coś gorszego - mruknęła pod nosem dziewczyna.
- Jakby coś, to przygotuj się. Mam złe przeczucie. - powiedział mistrz Jedi
-Świetnie! - krzyknęła kotka odwracając głowę do mistrza Jedi - Znaczy mam zacząć już teraz uniki, czy dopiero, jak nas trafią?
- Nadal Mistrz uważa, że "odwiedziny u babci: byłyby takim złym pomysłem? - zapytał padawan
Mistrz Jedi potrząsnął głową - Jednak mogliśmy iść incognito, ale cóż. Teraz to tylko czekać.
Chorąży Sweety odwróciła głowę i mruknęła pod nosem - Jedi....
Myśliwce minęły małą jednostkę, po czym zawróciły, lecąc niedaleko za pinasą.
-Teraz też mam złe przeczucie. Jak zejdziemy z korytarza, to chyba zaczną strzelać...
- Chyba, czy na pewno? - zapytał Adama
Farghulka odwróciła głowę, zmierzyła mistrza Adamę wzrokiem i bez słowa wróciła do prowadzenia jednostki.
Wrota do hangaru otworzyły się. W nim można zauważyć kilka robotów, kątem oka nawet myśliwce. Nagle odezwał się głos na pokładzie: - Proszę kierować się go hangaru nr. 1. Tam będzie oczekiwała na was eskorta.
Gdy Pinasa mijała wrota, chorąży Sweety odezwała się:
-Myśliwce za nami, myśliwce w hangarze... I jeszcze eskorta... Może do celi? - odwróciła się do Jedi - Jak myślicie? Spakować się do wyprowadzki z jednostki?
- Ty może jednak zostań i pilnuj statku, nie sądzisz?
- To moze nie być taki zły pomysł... - powiedział Farghul
Po tym jak "Gorąca Kotka" wylądowała, połowa myśliwców zajęła miejsca na pozostałych lądowiskach, a druga połowa nadal utrzymywała się w powietrzu trzymając statek na muszce. Przez przednią szybę widać było, że nasza eskorta to oddział droidów B1, jak również kilka sztuk droidów B2. Ustawione po obu stronach Tworzyły swego rodzaju korytarz, na jego końcu stał Granianin o jasno pomarańczowej skórze, ubrany w coś co jest chyba mundurem marynarki, składającym się z niebieskiej krótkiej marynarki , białej koszuli, czarnych spodni i czarnych butów pod kolana, na głowie ma założoną czapkę oficerską z daszkiem, który chaczy o jego prawgórne oko, przy pasie wisiał mu blaste, a po drugiej stronie bogato zdobiony sztylet. Oficer wyraźnie czekał na przyjęcie nowoprzybyłych gości.
Chorąży Sweety opuściła trap i powiedziała:
-Pójdę i dowiem się, o co chodzi...
- Te droidy nie wyglądają zbyt przyjaźnie, powinniśmy ją tam puszczać samą? - powiedział padawan, kiedy dziewczyna opuściła kokpit.
- Lepiej nie. Idźmy za nią.
Kiedy oficer zauważył, że trap się opuszcza, i ktoś po nim schodzi, zaczął kierować się w tamtą stronę defiladowym krokiem, stopy dokładnie 20 cm nad ziemią, postawa idealnie wyprostowana, ręce pracujące jak u robota. Kiedy chorąży Sweety zeszła do podstawy trapu, on właśnie tam dochodził, zatrzymał się z przytupem i wyrecytował wyraźnie:
- Serdecznie witamy na naszej stacji "Gwieździe Neimoidi", jestem Porucznik Aak Aak i dostałem polecenie, ażeby odeskortować wszystkich podróżnych ze statku "Gorąca kotka" do pokoju gościnnego, gdzie dowódca osobiście będzie chciał odbyć z podróżnymi rozmowę! - Spojrzał na młodą kotkę - Czy jest pani jedyną osobą podróżującą tym statkiem?!
-Eeeee.... Nie.... ja jestem... dowódcą Kotki - odpowiedziała lekko jąkając się chorąży Sweety - Jedi.... są na pokładzie. - chciała wskazać palcem, ale Jedi właśnie wyszli z pokładu "Dzikiej Kotki"
- W takim razie, domagam się, aby wszycy podróżni opuścili jednostkę, abym mógł ich odeskortować do pokoju gościnnego! - powiedział głośno i wyraźnie
-Odeskortować? - zapytała kotka - Ale o co chodzi?
-To nie jest ważne - odpowiedział oficer - Dowódca jednostki, z którym rozmawialiście przez komunikator, kazał was zaprowadzić wszystkich do pokoju gościnnego. I to jak najszybciej.
-No, ale dlaczego ten pośpiech? Wezmę tylko swoje rzeczy i mogę iść.
Kiedy kotka próbowała cofnąć się do statku, wszystkie droidy jak na rozkaz wycelowały w nią blastery.
- Obawiam się, że powrót na pokład w tej chwili nie jest możliwy! Proszę, aby pani i dwójka Jedi udała się za mną do pokoju gościnnego!
Kotka rozejrzała się, odwróciła do oficera, po czym uśmiechając się niewinnie powiedziała:
-Skoro państwo tak grzecznie proszą, nie widzę powodów, aby odmówić... Wręcz czuję się zobowiązana pójść za panem.
- Nie podoba mi się to. Bądź czujny. - powiedział po cichu mistrz do Pashira. - Kiedy zobaczymy się z dowódcą jednostki?
-Jak tylko odłożycie broń i udacie się za mną - powiedział oficer i rozkazał stojącym obok dwóm droidom:
-Zabierzcie miecze świetlne w bezpieczne miejsce.
Pashir sięgnął po swój miecz świetlny, a mistrz Adama sięgnął po moc i powiedział - Nie musicie zabierać nam mieczy świetlnych.
Oficer spojrzał na Jedi i odezwał się -Nie próbujcie używać tych sztuczek. One na mnie nie działają. Zresztą.... Jesteście aresztowani za próbę manipulacji oficerem bezpieczeństwa. Zostaniecie po spotkaniu z dowódcą natychmiast odesłani na Coruscant w najbliższym transporcie więziennym. - oficer uśmiechnął się - I Rada Jedi już was osądzi z waszych czynów.
-Z naszych czynów? - zapytał zaskoczony, czerwonowłosy mistrz- To wy chcecie przedstawiciela Republiki wziąć i zamknąć w pomieszczeniu. Dyplomatów też tak traktujecie?
-Gdybyście byli dyplomatami, a nie szpiegami, to byśmy traktowali was inaczej. Ale mam dziwne podejrzenie, że skoro nie chcecie oddać broni, znaczy, że nie można wam ufać.
Sweety odezwała się cicho do Jedi - To pokazać wam, na co stać Gorącą Kotkę?
- I rozpętać wojnę? Nie dziękuję - odpowiedział również po cichu mistrz Adama, po czym zwrócił się do oficera:
-Szpiegami? Skądże znowu. A wam można ufać? Skąd mamy pewność, że nie zamkniecie nas w tym waszym pokoju i będziecie nas tam trzymać?
Oficer wskazał na iluminator:
-To, że jesteście zatrzymani przez siły obrony planety. Przez legalne władze tego sektora. I radzę wam oddać broń, bo droidy nie są cierpliwe
- wskazał na zbliżające sie do Jedi roboty. Kotka przełknęła ślinę i odezwła się cicho:
-To co robimy?
-Na razie nic. - odpowiedział człowiek do dziewczyny, po czym znów zwrócił się do oficera - Droidy tylko wykonują rozkazy. Cierpliwie czy nie. Macie godzinę policyjną, że tak nas chcecie odesłać?
Robot odezwał się do mistrza Adamy, kierując wyciągnięty manipulator
-Oddaj-broń-Jedi
Oficer cofnął się o dwa kroki do tyłu, jakby przygotowując się do strzelaniny
-Mam liczyć do trzech? Zgodnie z prawem mogę na dwie doby aresztować i rozbroić każdego. Zgodnie z prawem Republiki!
Sweety odezwała się do Jedi:
-Jedi stoją nad prawem.... prawda?
- Nie nieprawda - szepnął Padawan. Chorąży Sweety wytrzeszczyła swoje oczy, otoczone przez czarne futerko
- Eh.. no dobrze. - odpowiedział mistrz Jedi, wyciągnął swą broń i oddał droidowi. Pashir również przekazał swój miecz droidowi.
Gdy zabierano ich z hangaru, Farghulka mruknęła do siebie pod nosem:
-Ostatni raz zabieram się z Jedi. Wszystko z nimi zawsze idzie zgodnie z planem....
Pashir opuszczając hangar szepnął do mistrza Adamy
-Chyba trzeba było jednak trzymać się wersji odwiedzin u babci.
Gdy wszystkie żywe istoty opuściły hangar, zgasło światło. Droidy, niewrażliwe na brak światła wróciły do swoich zajęć. Z drobnym wyjątkiem. Niewielki oddział droidów wkroczył na pokład hangaru z metalicznym stukotem, po czym droidy skierowały się na pokład "Dzikiej Kotki"
Koniec rozdziału drugiego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
CMDR Blue R
Moe hobby to pisanie postów A.I
Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Nie 19:46, 08 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
[Post napisany przez Igora, ale był drobny błąd, poprawiałem go... i zamiast mu przesyłać i on wklepie, ja wklepałem]
Mistrz Adama, Pashir i chr. Sweety prowadzeni są przez pokład statku do dowódcy. Eskortują ich kilka droidów i Oficer, który trzyma ze sobą dwa miecze świetlne zabrane Jedi.
- Przepraszam panie oficerze... czy mamy się czuć tutaj jak goście, czy może raczej więźniowie? - spytał Pashir
- To zależy od tego jak się będziecie zachowywać. - powiedział nie patrząc nawet na Pashir'a.
- Ale ja pytam, jaki jest nasz status teraz?
Sweety spojrzała na roboty:
-Na osoby do towarzystwa, to te pięknisie nie wyglądają, kotku.
- Jak już wspomniałem na chwilę obecną jesteście naszymi gośćmi, jeśli będziecie się dobrze zachowywać
-Fajnie! Kiedy podadzą obiad? - zapytała kotka
- Co to znaczy dobrze zachowywać? - zapytał młodzieniec - kiedyś czytałem o kulturze, w której dobrym obyczajem było odgryzanie palców gościom... tak tylko mówię, nie chciałbym uchybić jakimś waszym kulturalnym tradycją - dodał nieco szyderczo
Oficer najwyraźniej go ignorował. Po chwili dochodzą pod drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Stały przed nimi dwa mocno uzbrojone droidy.
- Tutaj proszę, do środka. - wskazał ręką. Drzwi się odsunęły.
-A podadzą coś musującego? - zapytała kotka wchodząc do utrzymanego w jasnych kolorach pomieszczenia. Pomieszczenie wyglądąło jak poczekalnia do jakiegoś bogatego urzędnika. Ciemnoczerwone kanapy były wyłożone miękkim materiałem. W pomieszczeni wisiało wiele holobrazów dotyczących natury Nemoidii. Jednak grupa nie zatrzymała w tym pomieszczeniu, kierując się do drugiego pomieszczenia, które zapewne było częścią kabin dowódcy jednostki lub wyższej osoby
- Proszę chwilę zaczekać, sprawdzę czy kapitan jest gotowy, żeby was przyjąć. - oficer zniknął za wąskimi otwieranymi do góry drzwiami. Minuty mijały powoli, a oficer nie wracał...
- Coś długo go nie ma... nie sądzicie? - spytał lekko poddenerwowany padawan
-No - mruknęła dziewczyna
- Na kapitana takiego okrętu zawsze się trochę czeka, wiesz ile czasu zajmuje przejście z jednego końca okrętu na drugi? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-To tacy pierdziele w ogóle się gdzieś ruszają? - zapytała zirytowanym głosem Farghulka
Wzruszył ramionami. Po następnych kilku minutach znów otwierają się drzwi, a przez nie wchodzi oficer.
- Kapitan was oczekuje. - Wkazał ręką na drzwi do drugiego pomieszczenia.
Grupa pod strażą droidów i oficera weszła do pomieszczenia kapitańskiego, okazało się, że jest sporych rozmiarów pokój urządzony z wielkim przepychem, na ścianach wisiały obrazy znanych Neimoidiańskich artystów, na półkach stały różnego rodzaju cenne statuetki i błyskotki, za biurkiem zrobionym... lub może obłożonym jakimś rodzajem drewna siedział niskiego wzrostu (koło 145cm) Neimoidianin o szarej skórze i czerwonych oczach, pisał coś w swoim notatniku komputerowym i ignorował wejście grupy, jakby ich zupełnie nie zauważył.
-Siemka - powiedziała Farghulka, machając ręką w kierunku kapitana. Ten jednak zupełnie zignorował ten gest. Dziewczyna burknęła - Co za brak gościnności.
Grański oficer stał na baczność patrząc się w przestrzeń.
Pashir rozglądał się ciekawie po pokoju
-Witam... - zaczął mistrz Adama. Nie doczekał się jednak odpowiedzi na powitanie. Kapitan jedynie kiwnął głową, nie wiadomo czy to na odpowiedź, czy na coś innego.
-Znaczy to już koniec audiencji? - zapytała kotka spoglądając na mistrza Adamę
Kapitan zapisał coś na notatniku u spojrzał na nich. - Nie, to nie koniec. - odwrócił swój wzrok na Jedi, spoglądając na nich od stóp do głów. - A więc to ty jesteś tym, który poszukuje zaginionego Jedi, mam rację?
- Tak, to ja. – odpowiedział
Sweety szepnęła do Pashira: -A nie miał się trzymać wersji odwiedzin u babki?
Tak samo zniżonym głosem: - Ja to już nic nie wiem...
- Może postanowił po prostu prawdę powiedzieć i tyle... co przy naszych przypuszczeniach nie jest chyba najlepszym wyjściem - dodał ze zmartwioną miną
- Hmm.... mieliśmy takie doniesienia o jednym Jedi, gdzieś niedaleko Kompleksu fabryki, a więzieniem. Z miłą chęcią przetransportujemy was w tamto miejsce - powiedział z lekkim uśmiechem
Sweety zmrużyła oczy. Jej furto się zjeżyło.
-Tamto miejsce, to to z Jedi, czy chodzi o ciupę?
- Nie wiem, czy chodzi pani o więzienie, ale tak, najlepiej tam sprawdzić czy nie ma tam waszego "kolegi".
-Ja się do kicia nie wybieram! - krzyknęła biała "kicia".
- Spokojnie, nie ma co panikować. - powiedział Jedi
- To zależy chyba, dlaczego jeden z Jedi byłby w więzieniu?
- Czy ja wiem wszystko, co się dzieje na dole dzieciaku? Ja mówię tylko że tam się wybieracie i tyle. Koniec rozmowy.
-Phhhhhhh - syknęła Farghulka
- Czy nasze miecze świetlne zostaną nam zwrócone? - zapytał młody Farghul
Kapitan nie odpowiedział, jedynie machnął ręką w stronę oficera. Ten szybko zaczął wyprowadzać grupę z pomieszczenia.
- Proszę pana Mistrza Adamy - odezwała się nagle dziewczyna - I co teraz ta wasza siła mówi? Bo na razie to wygląda, że idziemy ślepo, gdzie nas prowadzą - wskazała czarną dłonią na roboty.
Mistrz Adama i chr. Sweete zaczęli kierować się do wyjścia. Padawan nie ruszył się z miejsca.
-Przepraszam, ale nie odpowiedział pan na moje pytanie, to bardzo nieładnie ignorować pytania "gości"...
Kapitan zatrzymał rysik nad swoim notatnikiem podniósł głowę i spojrzał na młodego kota.
- Weźcie tamtego małego z pokoju kapitana.
-Rozkaz, rozkaz. - i zmierzają w stronę Pashira.
-Oj.... Jedi - zwróciła się dziewczyna do mistrza Adamy - Co robimy?
Adama podchodzi do Pashir'a i szeptem: - Chodź już, chyba że chcesz mieć do czynienia z tymi blaszanymi puszkami?
- Nie Mistrzu, jeśli jesteśmy "gośćmi", to wypadałoby odpowiedź na nasze pytania, a jeśli nie jesteśmy, to chciałbym o tym wiedzieć.
Czyli chcesz zostać zabrany przez Droidy? Ty, który mówiłeś, że nie trzeba walczyć?
Sweeety zaczęła nerwowo rozglądać się naokoło. Jej ogon zaczął monco drgać, jakby przechodziły po nim wyładowania.
- Co innego jest nie walczyć, kiedy nie trzeba, a co innego dać się zmienić w jakieś popychadło. Nie chcę tutaj z nikim walczyć, zadałem tylko pytanie na które oczekuję odpowiedzi.
- I jak widzisz, że je nie dostaniesz to nie ma sensu czekać. Chodź już.
- Nie. Nie ruszę się stąd, dopóki nasz gospodarz, nie będzie tak miły, żeby udzielić mi odpowiedzi... - stanął ze skrzyżowanymi rękami w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Sprzeciwiasz się mistrzowi i nie słuchasz go? Wolisz zaspokoić własną ciekawość?
- Sprzeciwiam się, bo Mistrz ewidentnie nie myśli, co będzie jak nas zaprowadzą do więzienia i nagle status gości zmieni sie na więźniów? - syknął zniżonym głosem
- Ty się o to nie martw. Twój brak dyscypliny może doprowadzić cię od razu do kostnicy. W tym momencie, co chcesz zrobić, rzucić się na tego kapitana? Głupstwo. Nawet jeśli zabiorą nas do więzienia, tam mamy większe szanse niż tu. A teraz chodź, mamy statek do złapania.
Droidy, które otaczały "gości" zacieśniły pętlę i podniosły blastery. Oficer podniósł rękę, jakby chciał je uciszyć.
-To nie będzie potrzebne.
Jednak jego przełożony był chyba innego zdania.
-Jak nie ruszą się za 10 sekund, użyjcie siły - po czym znów bardziej go zainteresował jego notatnik komputerowy. Jak na złość droid protokolarny, który stał cicho w pokoju odezwał się:
-Zostało wam jeszcze osiem sekund, sześć sekund....
Futro chorażej jeszcze bardziej zjeżyło się, obróciła się do Jedi i powiedziała dość głośno, prawie krzycząc:
-Co robimy?
Mistrz Adama zauważył jednak, że jej ogon, dziwnie zbliżył się do kabury oficera
Ciągnie Pashira za ramię - Chodź już, chyba że chcesz mieć bliższy kontakt z tymi puszkami? - wskazał na Droidy.
- Nie, chciałbym zauważyć panie dowódco, że użycie broni przeciwko osobom nieuzbrojonym których uznajecie za gości, jest przestępstwem i będę zmuszony pana zaaresztować zgodnie z kodeksem prawnym Republiki.
W tym czasie Droidy kończyły powoli odliczanie - Dwie sekundy.... Jedna.....
Mistrz Adama próbował pociągnąć ucznia ze sobą do wyjścia, jednak ten sprytnie wyślizgnął się z uchwytu nauczyciela i nadal stał w miejscu czekając na to, czy dowódca okrętu mu odpowie, trzymał też na oku zbliżające się droidy.
Droid skończył odliczanie "zero"
Dowódca jednostki odezwał się zdecydowanie - Droidy, czyńcie powinność!
Droidy ruszyły, aby wypchnąć trójkę nieproszonych gości z pomieszczenia. Nagle dwa z nich ruszyły przed siebie, zataczając łuk wokół Sweety i uderzając o siebie z dużą siłą. Sweety puściła oba droidy, po których przechodziło zwarcie.
Oficer odpiął kaburę, aby wyciągnąć blaster i zaskoczony stwierdził, że blaster właśnie ją opuszcza trzymany przez ogon Farghulki.
-HEJ! - krzyknął, gdy zobaczył, że istota wcale nie podaje blastera do dłoni. Lufa broni była wycelowana w jego brzuch, a czarny ogon, obwinięty wokół blastera, zaciskał się na spuście. Oficer zdążył tylko przełknąć ślinę, gdy nagle czerwonowłosy Jedi wyciągnął rękę w stronę Sweety, a z jej ręki wyleciał Blaster. Zdziwiony by sam Oficer, że nagle miał przed sobą blaster wycelowany w niego, a po chwili go nie ma.
W tym czasie do Pashira podeszły dwa droidy próbując siłą usunąć go z pomieszczenia, jednak kiedy wyciągnęły po niego swoje ręce, jego już tam nie było. Przykucnął ze skrętem tułowia, zobaczył zamachującego się na Sweety droida, ruszył między droidami w tamtą stronę i z wślizgu wjechał w jego nogi przewracając na pokład. przeleciał pod nim i szybko podniósł się do pionu gotów zareagować na następny ruch przeciwników.
Sweety rozejrzała się zaskoczona za blasterem, który wyrwał jej Mocą mistrz Adama.
Przez ułamek sekundy starała się zorientować, co się dzieje.
-ARESZTOWAĆ ICH! - krzyknął dowódca jednostki, włączając alarm na pokładzie.
Kiedy kapitan krzyknął rozkaz do aresztowania, Adama szybko Mocą przyciągnął miecze świetlne, które znajdowały się przy pasie Oficera, do siebie. - Masz! - krzyknął do padawana i podał mu miecz. Teraz, stojąc niedaleko kilku droidów, przygotowuje się do obrony przed przeciwnikiem
Pashir złapał lecący w jego stronę miecz ze zdziwioną miną:
- A po co mi miecz? - zapytał
- Przecież nie mamy tutaj walczyć... to co zrobiłem to była samoobrona.
Sweety przyszykowała cios, aby uderzyć oficera, ale zatrzymała się i zapytała zaskoczona:
-Nie mamy?
Oficer natychmiast czmychnął do tyłu, a dowódca jednostki krzyknał:
-Natychmiast poddajcie się kryminaliści Jedi! Nie macie żadnych szans!
- Teraz chyba nie podejdziesz do nich i nie powiesz "przepraszam" co nie!? Zacząłeś to, to teraz się przygotuj.
- Co zacząłem? Chciałem tylko odpowiedzi na moje pytanie, a to że droid zwariował i chciał zaatakować naszego pilota, to musiałem coś zrobić...
Dowódca jednostki wykorzystał chwilę, aby stanąć w grodzi oddzielającej dwa pomieszczenia. Wiedział, że jak tylko coś się zacznie, ruszy się o jeden krok i znajdzie się w bezpiecznym miejscu....
Sweety zwróciła się do mistrza Adamy, patrząc na to, co się dzieje:
-Te, Jedi.... Prać?
- Jeśli nas zaatakują, nie mamy wyjścia. - odpowiedział Adama, w tym momencie włączył miecz świetlny i czekał na reakcję droidów.
Dowódca jednostki zaśmiał się:
-Jak my was zaatakujemy? Powiedzieli kryminaliści, których ściga obecnie cały układ.
- Słucham? Jacy kryminaliści? Miałem pozwolić temu droidowi zrobić krzywdę chorąży Sweety?
- Nie moja wina, że macie wadliwy sprzęt...
- Od kiedy traktujecie Jedi jak Kryminalistów, kapitanie? - zapytał Adama, nadal trzymając miecz w gotowości
-Odkąd łamią prawo Republiki Galaktycznej... I wyłącz ten miecz, bo każę cię zastrzelić, jak każdego psa, który nie rzuci broni przy aresztowaniu!
Oficer zaczął powoli wycofywać się w kierunku grodzi, gdy dowódca ryknął:
-ZOSTAŃ TCHÓRZU!
Chorąży Sweety cofnęła się za mistrza Adamę i szepnęła:
-No to straciliśmy moment zaskoczenia.... Gratuluję.
- Jakie prawo złamaliśmy? No fakt... uszkodziłem tego droida, ale to tylko dlatego, że był niebezpieczny...
- Źle by się skończyło dla obydwu stron, gdybyście zaczęli strzelać. A teraz do rzeczy, niech pan kapitan poda konkretnie, jakie prawo złamaliśmy, żeby było jasne.
-Proszę bardzo. Zacznę od tego, że stawialiście opór podczas zatrzymania. A do zatrzymania mamy prawo. Każdego na 24h, kto wydaje się podejrzany. To po pierwsze. Po drugie zniszczyliście kilka robotów, które zajmują się ochroną tego statku. A więc naruszyliście bezpieczeństwo okrętu, pilnującego przestrzeni Republiki przed atakami piratów, takich jak wy... - mówił dowódca, gdy Sweety wtrąciła się:
-My Piratami? Chamstwo! -... a tak. Jeszcze obraza oficera bezpieczeństwa. Nie mówiąc o próbie morderstwa, nieautoryzowanym użyciu broni - wskazał na miecz świetlny mistrza Adamy - kradzieży pistoletu oraz odebraniu legalnie zatrzymanej broni... Chyba, że ten miecz został ci oddany zgodnie z prawem? Czy go sobie po prostu wziąłeś nielegalnie podczas szamotaniny? - Dowodzący oparł się o konsoletę, mając cały czas pod palcem przycisk zamykające grodzie.
Oficer nerwowo rozglądał się po pomieszczeniu, jakby zastanawiając się, co zrobić, gdy jego przełożony zamknie grodzie i zostawi go z kilkoma droidami na pastwę uzbrojonego Jedi.
- Słucham? Jaka próba morderstwa?! Jakie stawianie oporu podczas próby zatrzymania?! - pytał się zdezorientowany Pashir.
Kotka rozejrzała się wokoło, spojrzała na migającą diodę i powiedziała:
-Jedi. Ja wiem, że jak tu wpadnie batalion droidów, to ty sobie wyjdziesz niszcząc je i nawet nie zauważając, ale zwróć uwagę, że ja też tu jestem... A chyba nie chcesz mnie spisać na straty? Zwłaszcza, że to ja prowadzę statek...
Dowódca jednostki powiedział:
-Jak poddacie się natychmiast, zapomnimy o próbie morderstwa i skończy się tylko na odesłaniu was na Coruscant... A jak nie - uśmiechnął się złośliwie - To skończy się na osądzeniu was.... Zgodnie z prawem Republiki... Jak każdego, normalnego, obywatela.
Sweety spojrzała na Nemoidianina:
-Tak? Słuchaj, no cfaniaku! Jesteśmy tu z polecenia najwyższych władz Republiki. Poddaj okręt albo..... - zatrzymała się, nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa
- Nie macie prawa nas zatrzymać, nie złamaliśmy żadnego prawa! Przynajmniej ja i Sweety, bo o moim Mistrzu nie mogę powiedzieć, żeby nic nie zrobił... najpierw w hangarze, a teraz tutaj... a ja chciałem tylko odpowiedzi na proste pytanie... - kontynuował Pashir
- Zaraz! A co się stało w hangarze? - spytał jadowicie dowódca
- Melduję Panie kapitanie, że w czasie odbierania broni, Jedi próbował wpłynąć na mnie jedą ze swoich sztuczek i nakłonić do pozostawienia jej im! - odpowiedział z salutem nadal strachliwie zerkając to na Jedi z włączonym mieczem, to na drzwi znajdujące się tuż za jego plecami.
Z korytarza, którym przyprowadzono grupę słuchać było rosnący odgłos przypominający toczenie się czegoś metalowego po pokładzie.
Chorąży Sweety pstryknęła palcami i wskazała na Mistrza Adamę:
-Albo ten oto Jedi uzna, że nas zaatakowaliście i zrobi tu garnek... nie..... miskę... nie.... - odwróciła się od mistrza Adamy - Jak się nazywa pułapkę po wojskowemu?
-Może chodzi ci o Kocioł, kiciu? - odpowiedział wtrącając się Nemoidianin - Dobrze. Macie jakieś... Pozwolenia na wysuwanie takich tez? Czy mam do czynienia z atakiem pirackim na mój... to znaczy na okręt broniący przestrzeni Republiki?
Sweety zjeżyła się i syknęła. Odgłos z korytarza stawał się coraz głośniejszy.
- Rozumiem. - wyłączył miecz świetlny i rzucił w stronę oficera. - Przepraszam za odebranie broni, ale to była reakcja odruchowa. Oficer aż odskoczył do tyłu, gdy miecz leciał w jego stronę. Szybko jednak zrozumiał, że popełnił faux pas i podszedł, aby podnieść broń. Widać było wyraźnie, że oficer chce się znaleźć kilka parseków od tego miejsca. A hałas z korytarza narastał.
Mistrz Adama podszedł do Pashir'a i zabrał mu z ręki miecz. Następnie podszedł do oficera i wystawił rękę - Proszę, przechowa pan to, prawda? - powiedział, miał trochę chłodny głos.
-Tak - powiedział, a raczej pisnął oficer.
W korytarzu, którym przyprowadzono zatrzymanych pojawiła się trójka Driodek. Zatrzymały się, rozstawiły bronie i wycelowały je w Jedi. Sweety pisnęła i przeskoczyła natychmiast na drugą stronę mistrza Adamy, aby stanowił osłonę między nią, a zabójczymi droidami. Odezwała się do czerwonowłosego człowieka:
-Masz jakiś plan, czy to koniec i biorą nas do ciupy?
- Mam nadzieję, że widziałaś kiedyś cztery kąty z drzwiami, bo jak na razie tam trafimy, nie mamy wyjścia. Chyba, że Pashir znowu zrobi coś tak głupiego i zdenerwuje bardziej kapitana.
- Kto zrobił coś głupiego? Ja tylko stałem i kulturalnie prosiłem o odpowiedzenie na moje pytanie... To nie ja używałem mocy na oficerach, to nie ja zabrałem broń z przechowania, to nie ja włączyłem miecz świetlny...
- Skończyłeś? Jak tak, to chyba powinniśmy już iść.
-Jedi - odezwał się kapitan - Jako osoba dorosła odpowiadasz za swojego nieletniego parawana, czy jak tam to się nazywa. Idziecie teraz grzecznie, czy mam rozkazać droidom otworzyć ogień?
Oficer zbladł widząc, że jak droidy zaczną strzelać, także znajdzie się na linii ognia
- Skończyłeś? Jak tak, to chyba powinniśmy już iść.
- Młodzież w tych czasach mało co słucha, „kapitanie”. Idziemy
- Nie, nie mam więcej pytań, bo teraz dzięki temu co zrobił Mistrz jesteśmy więźniami, nie gośćmi... - Pashir odwrócił się w stronę wyjścia. Droidy i oficer skierowali się z powrotem w kierunku hangarów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
CMDR Blue R
Moe hobby to pisanie postów A.I
Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Czw 11:34, 02 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Oboje Jedi (wraz z pilotem) znów zostali zaprowadzeni do znajomego hangaru. Jednak coś się zmieniło. Gorąca Kotka wisiała podczepiona do suwnicy pod sufitem, a na płycie lądowiska spoczywał mały prom towarowy federacji handlowej. Trap prowadzący do ładowni był otworzony i w środku można było zaznaczyć utrzymane w jasnych kolorach pomieszczenie, w którym znajdowała się jakaś elektronika, świadczące, że nie jest to zwykły statek handlowy.
Graniański oficer wskazał na frachtowiec:
-Oto nasz... transport na planetę. - powiedział mrugając nerwowo środkowym okiem
- No to chyba wejdziemy? - Padawan spojrzał na kotkę i na człowieka. Odprowadzały ich mierzące w nich karabiny droidów, jak również działa umieszczone w hangarze.
- Nie "chyba" tylko na pewno. Innej opcji chyba nie widzicie? - zapytał mistrz Adama
-Ja widzę - wtrąciła kotka - ale ty nie chcesz im dokopać i stąd uciec w blasku eksplozji tej krypy - oficer spojrzał na nią i wytrzeszczył wszystkie troje oczu - Ale wielki Jedi woli iść do wiezienia.
- Wiesz, mógłbym jak to powiedziałaś "dokopać im i uciec w blasku eksplozji", ale jak wtedy dowiemy się, gdzie jest ten inny Jedi, jak stąd uciekniemy? - odpowiedział na pytanie i zmierzał w stronę otwartego trapu transportu.
-No to mamy problem - powiedziała kotka, postępując za Jedi.
Wewnątrz promu znajdowało się sześć, wyłączonych klatek energetycznych.
Sweety spojrzała na nie i powiedziała:
-Domyślam się, że to nasze fotele pierwszej klasy?
Oficer podrapał się po głowie i powiedział:
-Tak.. Takie mam rozkazy.
- Teraz już nic na to nie poradzimy - powiedział Farghul kierując się do jednej z dezaktywujących się właśnie klatek.
- Dlaczego? Jeszcze można. - odpowiedział, również kierując się w stronę jednej z klatek. - Wystarczy tylko jeden ruch, i tyle.
Za oficerem na pokład weszło kilka droidów B1. Jeden z nich miał na sobie jakieś żółte paski.
- Czekamy na pozwolenie na start i zaraz ruszamy panie poruczniku - zameldował droid.
- Świetnie, im szybciej się z tym uporamy, tym lepiej - stwierdził oficer nerwowo zacierając dłonie.
Młody Farghul stanął w klatce energetycznej. Ta po chwili załanczyła się , jednocześnie krępując jego ręce w taki sposób, żeby nie mógł nimi wykonać żadnych ruchów.
Farghulka podeszła do swojej klatki, rozejrzała się w około i nagle rzuciła się płasko na ziemię, podcinając jednego z robotów strażniczych. Robot zwalił się na ziemię, a dziewczyna chwyciła jego karabin.
Oficer krzyknął do robotów spanikowanym głosem:
-NIE ZABIJAĆ! MAM ROZKAZ! ŻYWYCH!
- Ehh, czyli co? Zabieramy statek, pani kapitan? - Mistrz Adama już prawie był w klatce, dosłownie w połowie. - No nie wiem, wiesz co jest za tymi grodziami? - zapytał, wskazując na grodzie, które można zobaczyć przez szybę statku.
Kotka go nie słuchała, otwierając ogień serią w kierunku droidów. Jeden z boltów minął jednak droidy i trafił prosto w pierś oficera, który złapał się za wypalony otwór w piersi, zwalając się na ziemie. Droidy spudłowały płomieniem ogłuszającym, a w chwili, gdy oficer został trafiony, ich karabiny przełączyły się na tryb normalnej pracy. Dodatkowo w chwili, kiedy Jedi wypowiadał swe słowa, dało się słyszeć dźwięk włączanej z alarmem klatki. W sekundzie opadło niebieskawe pole przeszywając ciało Jedi wyładowaniami energetycznymi i powalając go na ziemię bez przytomności.
Dwa kolejne droidy upadły na ziemię, a Sweety podniosła się na dwie łapy. W tej chwili zza jej pleców padł strzał z ogłuszacza, z trapu, w którym stał ubrany w czarny strój Rodianin z ciężkim blasterem. Kotka rozszerzyła źrenicę i zwaliła się na podłogę.
-Tak to jest zostawiać sprawy droidom - powiedział rodianin kręcąc blasterem w palcach
Po krótkiej chwili Adama budzi się z bólem całego ciała. Otworzył oczy, i widział jak Sweety leży na podłodze. Wtedy usłyszał głos. Odwrócił wzrok i zobaczył stojącego na trapie Rodianina, który nie zauważył, że Jedi odzyskał przytomność. Szybkim ruchem wyciągnął rękę w jego stronę, a Rodianin poczuł coś dziwnego, jakby stał się ciężki. Trwało to jedną sekundę, a następnie wyleciał z trapu i znalazł się gdzieś 11 metrów od statku. W trakcie "lotu" broń wyleciała mu z ręki i upadła gdzieś pod trapem. Ten szybki ruch był jednak bolesny dla mistrza Adamy, gdyż nadal nie był w pełni sił.
-Sithyjskie nasienie - jęknął Rodiański pilot i rozejrzał się wokół, jakby szukał osoby, która zaszła go od tyłu i rzuciła - Co to było? - zapytał w kierunku droidów, które stały przy wejściu do trapu, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|