|
Forum Dąbrowskiego Klubu Fantasyki Bastion Klub Miłośników Fantastyki w Dąbrowie Górniczej
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MSKPL
Wiedźmin
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Pon 19:26, 24 Maj 2010 Temat postu: [Sesja] Star Wars - Mistrz i Uczeń (Drużyna Mistrza Adamy) |
|
|
Rozdział #1 "Pierwszy dzień"
Gdy mistrz Adama wraz z Padawanem doszli pod salę rady, przed drzwiami stał młody Nautolanin, Był średniego wzrostu, miał zieloną skórę i czarne oczy. Ukłonił się mistrzowi i wskazał na drzwi. Mistrz Adama i Pashir weszli do środka.
Był to pokój w kształcie okręgu, otoczony kolumnami, praktycznie po za wejściem, wszędzie były okna. Na około pokoju ustawione było dwanaście foteli. Dziewięć z nich było zajętych. Brakowało Mistrza Rancisis'a, Mistrzyni Billaby, oraz... Mistrza Yody.
- Mistrzu Adama - Odezwał się Mistrz Windu - Rada gratuluje ci wyboru ucznia. Mamy nadzieje że dzięki twoim naukom stanie się kiedyś wielkim rycerzem Jedi.
- Niewątpliwie Mistrzu Windu. Ten młodzieniec jest wyjątkowo mądry jak i zdolny. Bycie jego mistrzem będzie dla mnie zaszczytem
Mistrz Windu skinął głową i mówił dalej.
- Rada ma dla was zadanie. Musicie ustalić co stało się z mistrzem Sarto. Został wysłany z misją na planetę Neimoidia, miał zbadać czy informacja o tworzeniu wielkiej armii robotów przez Federację Handlową jest prawdziwa. Ale od prawie miesiąca nie odezwał się...
- Co więcej. - Przemówił mistrz Koon - Nadajnik jego statku tydzień temu przestał odpowiadać.
- Gdyby się okazało. - Ponownie przemówił Windu - Że mistrz Sarto nie wykonał zadania. Skontaktujcie się z Radą, wtedy podejmiemy decyzje czy należy ją kontynuować. Czy masz jakieś pytania Mistrzu Adama?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Raziel_Sh.
Adept
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G.
|
Wysłany: Pon 19:49, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Tak, owszem i zacznę od tych głównych. Kim jest mistrz Sarto? Jaki cel był tej misji, na którą został wysłany.
EDIT MG: nie zmieniaj
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Raziel_Sh. dnia Pon 20:02, 24 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
MSKPL
Wiedźmin
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Pon 20:05, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Mistrzowie wymienili miedzy sobą spojrzenia. Mistrz Windu westchnął.
- Mistrz Sarto był obecny miesiąc temu na próbie padawanów. A cod od celu misji to chyba już o tym wspominałem, został wysłany na planetę Neimoidia, miał zbadać czy informacja o tworzeniu wielkiej armii robotów przez Federację Handlową jest prawdziwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raziel_Sh.
Adept
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G.
|
Wysłany: Pon 20:12, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Tak więc inaczej sformułuję pytanie. Czy miał jakieś inne polecenia oprócz tego i czy był sam na tej misji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MSKPL
Wiedźmin
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Pon 20:47, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Innych poleceń nie miał. - Odezwał się mistrz Mundi - I nikt mu nie
- Rozumiem. Czyli mniemam, że poszukiwania muszę zacząć jak najszybciej?
- Musicie. - Przemówił mistrz Koon. - Twój Padawan leci z tobą. Wylatujecie jutro, w doku senackim AZ10 będzie czekał na was statek który zabierze was na Neimoidie
- Rozumiem. Mistrzu, mam jeszcze jedno pytanie. Czy moja "prośba" została rozpatrzona?
- Tak mistrzu Adama, Rada postanowiła że nie udzieli ci pozwolenia na dostęp do tych materiałów. Teraz masz zająć się zadaniem i szkoleniem ucznia, śledztwo w tej sprawie inny mistrz już prowadzi.
- ...Rozumiem.
Po wyrazie twarzy widać było że mistrz Adama poczuł się zawiedziony i lekko zniesmaczony odpowiedzią.
- To wszystko. Niech moc będzie z wami
Mistrz Adama skłonił się i ruszył do drzwi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raziel_Sh.
Adept
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G.
|
Wysłany: Pon 21:50, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Po jakimś czasie mistrz Adama wraz z Pashirem dotarli do Fontanny. Pashir wskoczył na parapet fontanny i usiadł w kucki z rękami opartymi przed sobą.
- Chcę się dowiedzieć o Tobie coś więcej. Opowiedz mi o sobie. Skąd pochodzisz, kto cię "zrekrutował" do Świątynii Jedi, kim był twój nauczyciel przez te pierwsze lata.
- Urodziłem się tutaj, na Coruscant, zrekrutował mnie Mistrz Korsna, a uczył tak jak większość młodzików Mistrz Yoda.
Po chwili namysłu
- Nie posiadasz własnego miecza, czyż nie?
- Żaden młodzik nie posiada własnego miecza Mistrzu... - Odpowiedział Pashir.
- Oj, zdarzało się, że któryś z młodzików "posiadał" miecz, ale to były wyjątkowe okazje. Czyli trzeba ci znaleźć odpowiedni miecz, gdyż nie mamy czasu na szybką naukę konstruowania własnego miecza.
- Szybką? Przeciez konstruowanie własnego miecza, to lata przygotowań... treningu...
- Szybką, czyli najszybszą jaka jest, gdzieś 4 czy 5 lat... Gdzieś około tylu.
Pashir patrzy na mistrza nieco skonsternowany.
- Tak więc, pójdziemy jeszcze dziś do Zbrojmistrza i dostaniesz tymczasowy miecz świetlny.
- Dobrze Mistrzu.
Mistrz Adama wstał i ruszył wgłąb korytarza do wewnętrznej strony Świątyni, a Pashir podążał za nim bacznie obserwując każdy ruch wykonywany przez Mistrza.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Raziel_Sh. dnia Pon 22:02, 24 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
lordmarvelpl
Zabójca
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: DG
|
Wysłany: Wto 19:02, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Mistrz Adama wraz z Pashirem skierowali się w stronę zbrojowni, gdzie przechowuje się wiele sztuk mieczy świetlnych i wydaje się pierwsze miecze padawanom zanim nie będą gotowi, aby skonstruować własny.
Zbrojownia była małym pomieszczeniem na bazie prostokąta, wyglądem nie różniła się zbytnio od pomieszczeń w całej świątyni. Z lewej strony pomieszczenia znajdowały się duże stalowe drzwi. Pod ścianą na końcu pomieszczenia stało biurko, za którym siedziała osoba. Był to wysoki, jasnoskóry mężczyzna. Ubrany w brązową szatę Jedi, miał Blond włosy skręcone w małe warkocze, średni zarost i niebieskie oczy.
Widząc przybyszy wstał zza biurka i ruszył w ich kierunku mówiąc:
- Witaj mistrzu Adama, czym ci mogę służyć?
- Witam mistrzu Darté. Przybyłem z tym młodzieńcem tutaj - położył rękę na ramieniu Pashira - aby mógł dostać zastępczy miecz świetlny. Niedługo wyruszamy, a bez możliwości obrony go nie wyślę na misję.
Młody padawan ukłonił się mistrzowi na powitanie.
- Hmmm, Miecz świetlny mówisz... - Darte zamyślił się - Dobrze, poczekajcie tutaj.
Darte skierował się w stronę drzwi po lewej stronie i otworzył je... mocą...
Za drzwiami znajdowało się duże prostokątne pomieszczenie pełne regałów, skrzyń i wszelakich pojemników. Mistrz Darte skierował się w środek pomieszczenie i zniknął za jednym z regałów.
Farghul rozglądał się ciekawie po pomieszczeniu.
Po chwili zbrojmistrz wrócił z naręczem wszelakich mieczy świetlnych. Było ich chyba ze 30, różnych kształtów i rozmiarów rękojeści. Niektóre miały regulatory, inne blokady wyłączeniowe. Innymi słowy chyba każdy Jedi znalazł by coś dla siebie.
- No dobrze... mam nadzieje że coś z nich wybierzesz... Kiedyś należały do innych Jedi... większość z nich poległa w czasie ostatniej wojny nadprzestrzennej (Starka)
- No Pashir, wybierz taki, który by tobie odpowiadał. - zachęcił ucznia Mistrz Adama.
Młodzieniec stanął przed biurkiem na którym rozłożono miecze i sięgając w Moc pogrążył się w transie, chwilę stał tak nieruchomo, w końcu jego ręka zaczęła się ruszać i po paru sekundach zatrzymała się nad jednym z mieczy. Otworzył oczy i mówiąc:
- Ten, wybieram ten miecz - wziął rękojeść w dłoń.
Darte zapytał:
- Jesteś pewny swojego wyboru? Miecz ten należał do Kera Goolna, jednego z rycerzy poległych w trzeciej bitwie o Qotile. - mówił to z pewną dozą niepewności w głosie.
- Jestem pewny Mistrzu, to nie ja wybrałem, moc była moim przewodnikiem. - odpowiedział uśmiechnięty kociak.
- Jeśli Moc pomogła ci w tym wyborze to na pewno będzie on odpowiedni.
- Dobrze. Dziękuję za twą pomoc mistrzu Darté. - podziękował Mistrz Adama
Z mieczem w dłoni Pashir kłania się mistrzowi Darté i mówi:
- Dziękuję za możliwość dokonania wyboru. - po tych słowach zawiesza miecz przy pasie.
- Mam nadzieje że długo u ciebie nie pobędzie i przyjdziesz oddać go już z własnym mieczem przy pasie - wyraża swą nadzieję z lekkim uśmiechem człowiek.
- Również mam taką nadzieję Mistrzu - odpowiada uczeń z uśmiechem.
- Pashir odda go, gdy będzie już posiadał własny miecz, czyli trochę to potrwa. Na razie chyba to wszystko. Raz jeszcze dziękuję mistrzu Darté. - Mistrz Adama ukłonił się zbrojmistrzowi
- Niech moc będzie z wami. - pożegnał ich blond włosy Mistrz
- Z Tobą również Mistrzu - pożegnał się Pashir oddając ukłon
Po wyjściu ze zbrojowni Mistrz Adama zatrzymał się i poinformował ucznia:
- No to chyba na dziś koniec. Masz teraz czas do jutra Pashir. Potem przyjdę po ciebie i pójdziemy do portu.
- Dobrze Mistrzu. - młodzieniec patrzał za oddalającym się człowiekiem, kiedy zniknął mu z pola widzenia dotknął miecza który miał przy pasie i rozradowany pobiegł w głąb świątyni.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lordmarvelpl dnia Wto 20:10, 25 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raziel_Sh.
Adept
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G.
|
Wysłany: Wto 22:30, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Po opuszczeniu Zbrojowni Mistrz Adama udał się na konsultację do mistrza Yody.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lordmarvelpl
Zabójca
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: DG
|
Wysłany: Wto 22:44, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Pashir przecinał korytarze świątyni pobieżnie tylko witając się ze znajomymi uczniami, pędził w swoje ulubione miejsce, żeby cieszyć się, może ostatnimi, chwilami swobody. Na jego twarzy widać było uśmiech, był z siebie zadowolony, był najmłodszym z młodzików na "pokazie", a jednak to jego wybrano, przez twarz przeleciał mu jednak cień... cieszył się z wybrania, ale martwiła go postawa większości uczniów, nie tego ich uczono...
Tak rozmyślając dotarł do komnaty tysiąca fontann i od razu skierował się do najwyższego drzewa, uważając, żeby nie zakłócać niczyjego spokoju. Podszedł do niego i zaczął się wdrapywać skacząc z gałęzi na gałąź, coraz wyżej i wyżej, aż dotarł prawie na sam szczyt, tam położył sie na gałęzi i wsłuchując się w szum wody i śpiew ptaków powoli zasypiał... kiedy nagle z którejś z niższych gałęzi trafiło go w ucho nasionko, prawie zleciał z gałęzi, ale jego wrodzona zręczność pozwoliła mu na utrzymanie równowagi, szybko odwrócił głowę w stronę z której nadleciał pocisk i zauważył, kilka gałęzi niżej siedziała jedna z młodzików, Shereen była wysoką i bardzo silną jak na swój wiek dziewczyną z rasy Tranii, jej białe futro było doskonale widoczne wśród gałęzi drzew.
- Kha! Kha! Kha! Kha! - zaśmiała się swoim szorstkim głosem - żałuj, że się nie widziałeś kociaku, przez chwilę myślałam, że wyzioniesz ducha ze strachu. Kha! Kha! Kha! - powiedziała nadal się z niego śmiejąc.
- Shereen, mogłem się spodziewać. Powiedz mi, jak to możliwe, że gałęzie nadal Cię podtrzymują? Przy Twoich rozmiarach powinny już u podstawy pękać z przeciążenia - odpowiedział złośliwie.
Kocica zwężyła oczy i i ruszyła po gałęziach w stronę Farghula, ten jednak zdążył już dawno przeskoczyć kilka gałęzi dalej i dalej się naśmiewał ze ścigającej go:
- Coś ciężko Ci nadążyć "kociaku", jesteś zbyt wolna, a myślałby kto, że taka duża kotka będzie dużo szybsza... - kiedy to mówił poczuł jak Tranii, która zbliżyła się do niego jednym długim skokiem, rzuca się na niego i oboje spadają kilka poziomów w dół zatrzymując się na grubszych gałęziach oboje śmiejąc się w głos.
- Dobra przyznaję, tego się nie spodziewałem - powiedział świeżo upieczony padawan
- A powinieneś, zawsze jesteś takim mądralom - odpowiedziała mu dziewczyna
Odsunęli się nieco od siebie i usiedli razem na gałęzi, przez chwilę siedzieli w milczeniu nadal się uśmiechając, kiedy Shereen przerwała ciszę pytając:
- I jak poszło? Udało Ci się? Powiedz co się działo, przez cały ten czas medytowałam tutaj i czułam drżenia w Mocy, złe drżenia...
- No więc tak, te złe drżenia, to były walki niektórych uczniów, nie pamiętam, żebym widział tyle negatywnych uczuć na tak małym obszarze, martwi mnie to... z dobrych wieści, zostałem wybrany, od dziś jestem padawanem Mistrza Adamy, a jutro mamy ruszyć na misję, nawet dostałem ze zbrojowni miecz na czas dopóki nie zbuduję swojego - powiedział z uśmiechem wskazując na wiszący u pasa cylinder.
- Super, mogę zobaczyć? - zapytała z ogniem w oczach.
- Pewnie, proszę. - powiedział podając jej miecz.
- Jaki ma kolor? - zapytała go.
- Nie wiem, jeszcze go nie włączałem, wolę mieć niespodziankę na czas kiedy będzie naprawdę potrzebny, podobno wcześniej używał go Kera Goolna, jednego z rycerzy poległych w trzeciej bitwie o Qotile - odpowiedział z pamięci młodzieniec.
- Aha, no dobra, w takim razie powiesz mi o nim później, jak już będziesz miał okazje go użyć - Powiedziała dziewczyna oddając mu miecz świetlny.
- Na pewno, chociaż mam nadzieję, że nie będzie to zbyt szybko - powiedział uśmiechając się i drapiąc po głowie.
Z tyłu cały czas trącali się ogonami, siłując się nimi. Nagle usłyszeli z dołu donośny głos:
- Dzieciaki, co wy robicie na tym drzewie, schodźcie szybko, zanim sobie zrobicie krzywdę! - wołał z dołu ciemno-brązowy Kalamarianin.
Oba kociaki szybko zeszły na dół i stanęły obok siebie, kiedy "rybka" patrzył na nich surowym wzrokiem:
- Mogliście sobie zrobić krzywdę, czy młodziki nie mają teraz jakichś zajęć? - spytał natarczywie
- Tak jest Mistrzu...? - odpowiedziała dziewczyna.
- Nie jestem mistrzem, tylko rycerzem, Oro Kelkar - popatrzył na parę, jego wzrok złagodniał nieco - no to biegnijcie na zajęcia.
- Do zobaczenia Pashir, powodzenia na misji! - krzyknęła odbiegając Shereen
- Na misji? - zaciekawił się rycerz - A więc nie jesteś młodzikiem, musisz więc być padawanem, który Mistrz Cię szkoli?
- Mistrz Adama - odpowiedział Farghul patrząc spokojnie w oczy Kalamarianina.
- Mistrz Adama? - zdziwił się - On nie ma żadnego padawana.
- Od dzisiaj już ma - młodzieniec poinformował rycerza - wybrał mnie na swojego ucznia kilka godzin temu.
- Wiec co Ty tu robisz?! Nie powinieneś być z nim?! Pewnie urwałeś sie kiedy Mistrz nie patrzył. - powiedział pewnie rycerz.
- Nieprawda - zaprzeczył padawan - Mistrz powiedział, że mam czas wolny do jutra.
- Niesłychane, pozwalać nowemu uczniowi na samodzielne poruszanie się po świątyni, nie powinien Cię teraz uczyć? Poznawać? - zapytał lekko zszokowany
- No.. Ja.. nie wiem? - ni to spytał ni to stwierdził kociak - Po prostu nie dał mi żadnych poleceń... - powiedział zmieszany.
- W każdym razie odprowadzę Cię do niego, nie powinieneś chodzić bez niego po świątyni, chodź za mną - to powiedziawszy ruszył przed siebie, wyciągnął mały komunikator i coś do neigo szepnął, po chwili wsłuchał się w odpowiedź i powiedział - Mistrz Adama jest w komnacie Mistrza Yody, odprowadzę Cię tam i poczekamy aż wyjdzie.
- Rozumiem. - powiedział zrezygnowany Farghul.
Po parunastu minutach rycerz i padawan dotarli do komnaty Mistrza Yody z której akurat wychodził Mistrz Adama.
- Mistrzu Adama, mogę Cię prosić na słówko? - odezwał się do niego Kalamariański rycerz, trzymając rękę na ramieniu Pashira
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lordmarvelpl dnia Wto 22:45, 25 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raziel_Sh.
Adept
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G.
|
Wysłany: Wto 22:55, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Owszem. W czym rzecz? -Zapytał, lecz po chwili zauważył Pashir'a przy kalamarianinie.
-O! Pashir. Co tu robisz? - Zapytał lekko zdziwiony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MSKPL
Wiedźmin
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Śro 21:39, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Kalamarianin zaczął rozmowę.
- Mistrzu Adama, czy ten oto młodzieniec jest twoim
- Owszem, a w czym rzecz?
- Nie chciałbym wtrącać się w twój tok szkolenia Mistrzu Adama. Ale pozostawianie Padawana bez opieki chyba nie jest najlepszym środkiem na naukę i wzajemne utrwalanie więzi między Mistrzem a Uczniem.
- Więc co sugerujesz? Powiedziałem Pashirowi, że ma na razie czas, gdyż miałem sprawę do mistrza Yody. <twarz bez emocji nawet po tym co powiedział kalamarianin.>
- Znalazłem go siedzącego na Drzewie. Z tego co mi wiadomo to Mistrz jest odpowiedzialny za swojego Ucznia... A gdyby mu się coś stało??
- Mistrzu, skoro miałeś sprawę do Mistrza Yody. To przecież twój uczeń mógł pozostać pod drzwiami, albo otrzymać jakieś zadanie. Z tego co wiem to jutro macie misję. może zamiast pozostawiać ucznia samopas, powinien przygotować się do niej. Nigdy nie wiadomo co was może czekać...
- Jak sobie życzysz <widać, że głos też się nie zmienił. Jak gadający posąg, pytanie, odpowiedź.>
- Mistrzu Adama, to nie jest w żadnym razie jakieś polecenie, to tylko rada i sugestia. Nie wszyscy Mistrzowie od razu wiedzą jak zabrać się za Szkolenie. Dlatego my, Instruktorzy, często wspieramy nowych Mistrzów naszymi radami.
- Tak więc, zalecę się do twych sugestii.
Kalamarianin skłonił się
- Mam nadzieje że wasza wspólna więź umocni się i będziecie stanowić w przyszłości dobraną drużynę. Wybaczcie ale wzywają mnie pilne sprawy. Niech Moc będzie z Wami.
To mówiąc odwrócił się i ruszył w kierunku turbowindy.
Pashir spojrzał za odchodzącym Kalamarianinem, a później przeniósł spojrzenie na Mistrza Adamę.
- Ehh... Instruktorzy... <powiedział lekko wzdychając> - Pashir, przygotujmy się lepiej na misję. Pierw pójdziemy do Planetarium a potem do Archiwum. Dowiemy się nieco o planecie Neimoidia zanim wylecimy. Potem przygotujemy potrzebne nam rzeczy.
- Dobrze Mistrzu.
Chwile potem skierowali się w stronę planetarium.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raziel_Sh.
Adept
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G.
|
Wysłany: Sob 0:39, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Wkraczając do holu Archiwum Jedi, można zauwarzyć mieszczące się tam figury z bronzium, przedstawiające najbardziej znamienitych mistrzów Jedi z historii Zakonu, a także Straconą Dwudziestkę. Po prawej i lewej stronie mieściły się regały na Holoksięgi. Przebywała akurat w tym miejscu mała liczba osób.
- Często przychodziłeś do Archiwum? –Zapytał mistrz Adama.
- Raczej nie - odpowiada młodzieniec - wolałem spędzać czas w komnacie tysiąca fontann, do archiwum zaglądałem w tych rzadkich momentach, kiedy chciałem się dowiedzieć czegoś, na co nie potrafił mi odpowiedzieć Mistrz Yoda.
- Rozumiem. Wiesz, czasami warto jednak przestudiować kilka Holoksiąg. Archiwa gromadziły i systematyzowały informacje zgromadzone przez Jedi na przestrzeni tysięcy lat, zawierając zarówno niezgłębioną ilość szczegółowych opisów dotyczących wszystkich planet oraz gatunków znajdujących się w granicach Republiki. Więc dlatego jest to najbardziej wiarygodne miejsce, jeśli poszukujesz czegokolwiek.
Patrzy zdziwiony na mistrza - Przecież mówię, że zaglądałem tutaj kiedy Mistrz Yoda nie potrafił mi na jakieś pytanie odpowiedzieć... nie interesuję się zbytnio fauną i florą innych planet - mówiąc to rozglądał się wokół siebie.
- Nie chodzi głównie o samo czytanie dla przyjemności. Ja tutaj zaglądam tylko wtedy, gdy potrzebne są mi dane na misję. - westchnął lekko. - No dobra, poszukajmy więc informacji na temat planety Neimoidia.
Poszedł do jednego z wolnych Holoekranów i wstukał nazwę planety. Po chwili ukazała im się holograficzna wersja planety Neimoidia. Głos dobiegający z hologramu mówił:
- Koru Neimoidia, planeta planeta zamieszkała przez Neimoidian. Należała do łuku planet: Cato Neimoidia oraz Deko Neimoidia. Klimat planety: tropikalny, umiarkowany. Neimoidianie są rasą handlowców i biznesmenów. Szczególne względy na planecie mieli bogaci biznesmeni.. Na dodatek Znani są ze swoich Droidów. Planetę chronią droidy bojowe.
-Hmm... Droidy. Dawno nie miałem z nimi do czynienia. No cóż, będzie troszeczkę łatwiej niż myślałem.
- Hmmm? - spojrzał pytająco na mistrza - Dlaczego tak uważasz Mistrzu?
- Gdyż są to droidy. Roboty słuchające jedynie rozkazu. Łatwo je zranić mieczem świetlnym czy blasterem. Miałem już "spotkanie" z podobnymi droidami. - wskazał na wizerunek droida bojowego na holoekranie. Nie musisz się też martwić o to, że ranisz żywą istotę. Droidy są narzędziem w rękach Neimoidian.
- Ale mistrzu, przecież naszą misją nie jest walka, mamy tylko odkryć co sie stało z Mistrzem Sarto i zgłosić to radzie...
- Pamiętaj, młody padawanie, że czasami zamierzone cele mogą się zmienić. To zależy od okoliczności. Jeśli mistrza Sarto przetrzymywują gdzieś na którymś z ich statków to musimy dowiedzieć się na którym. Ale masz rację. Walka może być niekonieczna.
Pashir patrzy na mistrz w milczeniu. Ten wyłączył holoekran i odwrócił się do padawana.
- No dobrze, teraz już wiemy coś na temat celu naszej podróży. Czy zechciałbyś może napić się ze mną herbaty? - Zapytał młodego padawana.
- Chętnie Mistrzu – przytknął
- Tak więc, zapraszam cię do mojej kwatery. Potem pójdziemy do sali treningowej. Zobaczymy, co potrafisz i pokarzę ci, czego możesz się nauczyć.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Raziel_Sh. dnia Sob 0:40, 05 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
lordmarvelpl
Zabójca
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: DG
|
Wysłany: Nie 12:44, 06 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Pokój mistrza Adamy był podzielony na trzy sekcje. W pierwsza był to salon, czyli pokój do którego od razu się wchodzi po przekroczeniu progu, kuchnia za drzwiami po prawej stronie i sypialnia z łazienką po lewej. Był to zwykły pokój, nieróżniący się od reszty. - Rozgość się. Zaraz przygotuję herbatę. Jaką wolisz? - Zapytał mistrz, powoli zmierzający w stronę kuchni.
Pashir stoi pośrodku salony i rozgląda się - Nie wiem... zwykłą? - odpowiada niepewnie.
- Hmm, zwykłą powiadasz.. no dobra. - Odparł i zniknął za drzwiami do kuchni.
Salon był przyozdobiony jak większość sal w Świątyni, oprócz tego posiadał dwie pufy i kanapę. Na półkach stały ramki z obrazkami. Na większości z nich widnieją tylko dwie osoby, mistrz Adama i jakaś młoda kobieta o brązowych włosach. Wydawała się znajoma. Na reszcie zdjęć widnieje mistrz Dralig, którego często widać dającego lekcję szermierki dla młodzików.
Padawan ogląda cały salon kawałek po kawałku, podchodząc do przedmiotów i oglądając je dokładnie, wrócił na środek pokoju przed powrotem mistrza z kuchni i stał zamyślony
Mistrz Adama wrócił do pokoju z tacą, na której stały dwie filiżanki herbaty, cukier, dwie łyżeczki i plasterki cytryny.
- Nie wiem, czy lubisz cytrynę, ale przyniosłem tak dla pewności. Postawił filiżankę z łyżeczką na stoliku koło Pashira.
Pashir przygląda się żółtemu owocowi z ciekawością - Co to jest cytryna? - wziął plasterek w pazury i obwąchał go.
- To owoc, z jednej z planet egzotycznych. Nadaje czasami napojowi lekki kwaskowy smaczek. Jest nawet smaczne, choć nie jest dobre, gdy się go je.
Kociak ostrożnie odłożył plasterek na tackę i wziął filiżankę trzymając ją obiema rękami przystawił do ust i powoli siorbał.Mistrz Adama na razie nie pił herbaty. Skierował swój wzrok na Pashira.
- To będzie twoja pierwsza oficjalna misja jak na razie. Nie będziemy potrzebowali nic wielkiego na tą wyprawę. Tylko komunikatory, racje żywnościowe, i... chyba to wszystko. O mieczu świetlnym to nie wspomnę.
Farghul przytaknął przez skinięcie głową.
-Za chwilę przejdziemy do Sali treningowej, jest niedaleko. Tam pokarzesz mi co potrafisz.
W tym momencie mistrz Adama wziął filiżankę herbaty i napił się.
Na twarzy padawana pokazał się grymas jakby sparzył się w język herbatą. Kiwnął głową na znak, że rozumie.
- A tak poza tym to jak podoba się moja kwatera? Nie różni się zbytnio od reszty, ale zawsze swoja.
- Jest bardzo... ładna... - odpowiedział niepewnie.
- Wyczuwam, że coś ukrywasz. Powiedz szczerze co myślisz. Szczerość to fundament więzi między mistrzem a uczniem.
Młodzieniec Westchnął ciężko - Nie rozumiem po co Mistrzowie mają osobne pokoje? W dodatku z kuchnią... po co, przecież jest wystarczająco dużo miejsca na dole w pokojach wspólnych, na dole jest stołówka, po co tutaj osobne są potrzebne? - Podrapał się chwilę po przedramieniu i kontynuował - a co do testowania moich umiejętności walki, nie umiem walczyć, umiem unikać walki, przecież zadaniem Jedi nie jest walka tylko właśnie jej unikanie...
Człowiek lekko się uśmiechnął - Dziękuję Pashir za twoją szczerość. Masz rację, trochę niesprawiedliwe jest to, że mam własny pokój, ale mam go tylko dlatego, że ... nie dogadywałem się z resztą w pokoju wspólnym, dlatego przydzielono mnie tutaj. Rzadko korzystam z kuchni, gdyż jem w jadalni. A co do walki, to chcę sprawdzić co potrafisz ogółem. Podstawy jakie uczą młodzików to znam, ale chodzi głównie o umiejętności, jakie posiadasz i których nie nauczyłeś się od mistrza Yody.
- To czego sie nie nauczyłem od mistrza Yody to Mistrz już widział w sali podczas "pojedynku".
- Oj tak. Widziałem co potrafisz. Powiem ci jedno, kradzież nie jest tolerowana, ale mnie to nie przeszkadza, tylko nie okradaj nikogo ze Świątyni. - mrugnął do niego.
- Nie okradłem Cię mistrzu, tylko powstrzymałem Cię przed zrobieniem mi krzywdy...
- No, to też, choć nie zrobiłbym ci nic złego. Przecież zakładaliśmy się, że walka będzie trwała aż któryś z nas straci broń.
- To było jedno z założeń, trafienie też by kończyło walkę...
- Aaa, mniejsza z tym. To co, idziemy? - Zapytał młodego Farghula.
- Mhm. - mruknął bez entuzjazmu
- No to chodźmy. - Wstał i stanął koło drzwi wyjściowych
Pashir wstając odstawił filiżankę po herbacie i skierował się w stronę wyjścia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raziel_Sh.
Adept
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G.
|
Wysłany: Pon 21:18, 07 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Sala była specyficznie przygotowana do treningów, jakie Jedi przechodzili w czasie nauki. Po jednej stronie znajdowały się pufy, pułki z różnymi przedmiotami na nich, drewniane blaty, pachołki, miecze treningowe, kolumny zakończone szpicem, i wiele, wiele innych rzeczy.
Do sali treningowej wszedł mistrz Adama wraz ze swym uczniem. Usiadł na jednej z puf po boku i pokierował ucznia by również usiadł.
- No to jesteśmy. Nie martw się, na razie nie będę cię męczył fizycznie. Pierwszą lekcję zaczniemy od samej wiedzy.
Młody Farghul siada obok i patrzy ciekawie na swego Mistrza
- Tego, co cię uczył mistrz Yoda to było podstawy, aby każdy umiał. Teraz takie pytanie mam do ciebie, czy na kimś się wzorowałeś, miałeś osobę, którą podziwiałeś i chciałeś kroczyć w jego ścieżki? - Zapytał mistrz bacznie obserwując ucznia, kiedy zastanawiał się nad odpowiedzią. Każdy jego ruch, czy to oddech czy drapanie po głowie czy nawet ruch oczu był ważny.
- Nie na nikim - odpowiedział siedząc w pozycji kota i machając lekko ogonem
- Rozumiem. A gdzie byś się bardziej widział, po stronie uzdolnionego mistrza Windu, czy też mądrego mistrza Ki-Adi-Mundi'ego, gdybyś miał się uczyć? Spokojnie, tylko pytam.
- Nie bardzo rozumiem pytanie... - Odpowiada niepewnie - Czy Mistrz Windu i Mistrz Ki-Adi-Mundi są przeciwnikami? - Zapytał zdezorientowany.
- Chodziło mi głównie o to, w czym bardziej się czujesz, w korzystaniu z miecza świetlnego, czy wsłuchiwanie się w Moc i zgłębianie jej tajników.
- Nie lubię walczyć mieczem... A korzystanie z mocy również nie wychodzi mi najlepiej... Umiem się w nią tylko wsłuchiwać - powiedział drapiąc się za uchem.
- Na początku też nie przepadałem za myślą, by używać miecza świetlnego, ale z czasem ta myśl znika. No, teraz zrelaksuj się, poczuj Moc otaczającą cię dookoła. Słyszysz jej szepyt?
Młodzieniec zamknął oczy i skupił się na Mocy dookoła - Słyszę... Mistrzu, ale czy kiedy przestajemy się wachać przed użyciem miecza świetlnego, nie zaczynamy o nim myśleć nie jako o ostatecznym środku obrony, ale jako o czymś, czego używa się bez zastanowienia, jak na przykład widelca? Czy też jak o blasterze, z którego przestępca korzysta dla własnego widzimisie, bez potrzeby? - Kontynuuje swoje przemyślenia.
- Nie, miecz świetlny jest potrzebny nam jako symbol tymi kimi jesteśmy. Posługiwanie się nim z czasem staje się naszą częścią. Moc nas poprzez niego kieruje.
Padawan otwiera oczy - Czyli sugerujesz Mistrzu, że Mistrz Sann nie jest Jedi, ponieważ nie posługuje się mieczem świetlnym i nie jest kierowany przez Moc? Dlaczego uważasz, że musimy mieć miecz, żeby wypełniać wolę mocy? - Farghul wstaje - Czy ci, którzy trafiają do korpusów rolniczych nie wykonują woli Mocy?! Nie kieruje nimi, bo nie mają miecza świetlnego?! Ten, kto z łatwością sięga po miecz, nie wyczerpując wcześniej wszystkich możliwości uniknięcia tego, nie powinien się nazywać Jedi... Mistrzu...
Patrzy na wzrokiem zdziwienia.
- Nie powiedziałem, że ci, którzy nie korzystają z miecza świetlnego, nie są Jedi. Moc nas kieruje na wiele sposobów, w tym również w posługiwaniu się mieczem świetlnym. Ja go używam tylko w ostateczności. Co do korpusu rolniczego, masz rację, również wykonują wolę Mocy. Każdy, nawet zwykły mieszkaniec, wykonuje wolę Mocy, gdyż Moc jest w każdym z nas. Jest esencją życia.
Westchnął lekko po tych słowach.
- Nie zrozum mnie źle, nie uważam, że miecz świetlny to "wielki symbol", ale to jest... Charakterystyczny znak, że jesteś Jedi. Nie wszyscy wiedzą, że znasz tajniki Mocy. O to mi chodziło.
Po dłuższej ciszy mistrz dodał:
- Widzę, że dobrze cię nauczyli.
Farghul nie odpowiedział, nie pokazał czy ucieszyła go pochwała ze strony człowieka, stał nad swoim Mistrzem patrząc na niego bez emocji, raczej zimno...
Wziął głęboki oddech, wstał i popatrzał na ucznia.
- No dobrze, teraz się trochę namęczymy. Zasadą na treningach, jaką zapewne znasz, jest Umysł, Ciało, Technika. Umysł, czyli moc, Technika, czyli umiejętności. Często na wyprawach czy też, na co dzień musisz utrzymywać pewien Balans, zarówno umysłowy jak i ciała.
Mistrz Adama podszedł do stojaka, gdzie mieściły się na nim kilka drewnianych płyt, wielkości od podłogi do jego bioder.
-No powinno wystarczyć. Pashir weź teź jeden z nich i zrób to, co ja.
Mistrz podszedł do jednego z wystających na 3 metry małych kolumn i trochę z lekkim trudem wdrapał się na jej szczyt. Tam położył płytę na kolumnie i usiadł na niej.
- Zobaczymy czy umiesz utrzymać swój balans, ja takiej kolumnie.
- Mistrzu... Przecież Ty miałeś problemy, żeby wnieść tą płytę na górę... Ja jestem na to za słaby...
- Hmm... ale wdrapać się umiesz, co nie?
Zamknął oczy i skoncentrował się. Nagle ze stojaka powoli wysunęła się płyta i Mistrz Adama postawił ją na kolumnie.
Pashir podchodzi pod kolumnę i patrzy w górę - Ummmm... Może to głupie pytanie, ale jak mam wejść na górę, kiedy jest tam ta płyta?
- ... - Mistrz zrobił jeden ruch ręką i płyta unosiła się w powietrzu. - Lepiej?
Pashir wspina się w oka mgnieniu na kolumnę. Stoi na szczycie, patrzy na człowieka - I co teraz?
Podaje Pashirowi płytę.
- Teraz na niej usiądź.
Posłusznie siada na płycie
- Teraz spróbuj utrzymać się w tej pozycji przez chwilę.
Pashir zachowuje równowagę bez żadnego problemu, pogrąża się w medytacji.
- A teraz rób to, co ja, powoli.
Mistrz Adama wstał i przez chwile stał na płycie, ta ani drgnęła. Następnie stanął na jednej nodze, też nie drgnęła. Później stanął na jednej ręce tak, a ręka była dokładnie na środku płyty.
-Teraz ty. - Powiedział, zamykając oczy i pogrążając się w medytacji.
Pashir bez żadnego wysiłku powtórzył wszystko, co pokazał Mistrz Adama i wrócił do pozycji medytacyjnej.
- Teraz pomedytujemy przez trochę w tej pozycji, gdzieś przez 30 czy 40 min. Trochę mało, nie sądzisz?
Pashir nie odpowiada, jest zagłębiony w medytacji
*******
1 GODZINA PÓŹNIEJ
Mistrz Adama nadal stał w tej samej pozycji jak przedtem, nie drgnąc ani na sekundę. Padawan równiez wydaj się być zagłębiony w medytacji. Otworzył oczy i spojrzał na Pashira, który również nie drgnął ani na sekundę.
-"No no no, dobrze mu idzie. Ale to chyba na razie tyle. Nie będę mu od razu kazał stać tak przez następne 10 godzin." - Pomyślał i odezwał się do Pashira. - No dobra, wystarczy. - Zeskoczył z płyty i wylądował pod kolumną wraz z płytą pod pachą.
Pashir leniwie otworzył jedno oko - Hmmm... Co? Gdzie? - Po chwili chyba wraca do niego gdzie jest, przez sekundę szuka spojrzeniem Mistrza Adamy, po czym również zeskoczył i wylądował obok mistrza.
- Widzę, że medytację w trochę niewygodnych warunkach opanowałeś, to teraz...
Wyjrzał zza okno. Było trochę ciemniej niż przedtem, a słońce już prawie zaszło.
- No dobra, przełożymy to aż wrócimy. Teraz wyśpij się, rano zjemy śniadanie i wyruszamy.
Pashir ukłonił się Mistrzowi i skierował się do wyjścia z sali, które prowadziło do pokoi wspólnych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lordmarvelpl
Zabójca
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: DG
|
Wysłany: Czw 20:16, 10 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Młody Farghul wędrował korytarzami świątyni Jedi pogążony w myslach, trzymał ręce założone za plecy, jego ogon cały czas się ruszał na boki, na twarzy miał raczej smutny wyraz... szedł tak nie myśląc nawet o celu, zaszedł do swojego pokoju, wszedł do środka, ale nikogo nie było. Położył się na swoim łózku i próbował zasnąć, przewracał się długo z boku na bok, aż w końcu zapadł w niespokojną drzemkę...
W nocy obudził się wystraszony, przez chwilę rozglądał się po pokoju, a jego ręka spoczywała na rękojeści miecza, jego współlokatorzy spali smacznie:
- I tak nie zasnę, mogę się równie dobrze przejść. - mruknął do siebie, po czym szybko wyszedł z pokoju, przez chwilę błądził po świątyni, po czym skierował się na taras widokowy, usiadł na zewnętrznej barierce i patrzył w niebo, nawet pomimo wszystkich wysokich wieżowców naokoło, ze świątyni niebo było bardzo dobrze widoczne.
Jakiś czas później usiadła obok niego po cichu Shereen`a, również spojrzała w niebo.
- Czyż nie są piękne, i pomyśleć, że przy każdej z nich są planety, które zamieszkują setki milionów... miliardy istnień, czy to nie wspaniałe?
- Tak - mówi cicho padawan wyciągając dłoń w kierunku nieba - kiedy się tak siedzi ma się wrażenie, że można je złapać w dłoń, a jutro ruszam pomiędzy nie, zobaczę inne światy...
Tranii spojrzała na niego
- Czułam twój strach, co się stało?
- Nic - odpowiedział szybko - nic... to tylko sen.
- Chcesz o tym pogadać?
- Nie... nie wiem... to chyba dlatego, że poprostu za dużo rozmyślałem wieczorem i to przez to... - zamilkł na chwilę - zastanawiam się, co jeśli Mistrz Adama nie wybrał mnie dlatego, że była to wola Mocy, a z jakiegoś innego powodu... zupełnie do siebie nie pasujemy... On nie ma żadnych oporów, żeby sięgać po miecz, ja nie cierpię walki... powiedział, "Na początku też nie przepadałem za myślą, by używać miecza świetlnego, ale z czasem ta myśl znika"... a ja nie chcę, żeby zniknęła... nie chcę sięgać po miecz bez wahania... Ja nie przepadam za mieczem świetlnym, a on się wydaje go wręcz wielbić...
Zapadła cisza, wiatr zawiał mocniej, w dali widać było światła miasta i pojazdów latających po wyznaczonych trasach, dziewczyna położyła Pashirowi rękę na ramieniu.
- A może właśnie dlatego Moc kazał mu wybrać ciebie... może on zaczyna błądzić i potrzebuje kogoś kto znów pokaże mu jak to jest mieć wątpliwości przed użyciem miecza, jak to jest mieć w sobie tą niewinność? - mrugnęła do niego
Znów siedzieli przez chwilę w ciszy. Pashir uśmiechnął się.
- Dzięki Shereen`a, naprawdę dobrze jest mieć taką przyjaciółkę jak ty.
- Nie ma za co, przecież ktoś musi prowadzić takiego dzieciaka jak ty. - roześmiali się oboje - dobra, chyba pora już, żebyśmy wrócili do łóżek, masz jutro w końcu wielki dzień, pierwsza podróż na inny świat, jak wrócisz musisz mi wszystko opowiedzieć.
- Na pewno to zrobię, dobranoc.
- Dobranoc.
Rozeszli się każde w swoją stronę.
Pashir wrócił do pokoju i wślizgnął się do swojego łóżka, jutro musi być wyspany... jego... wielki... dzień... nawet nie zauważył kiedy przyszedł sen.
Koniec rozdziału pierwszego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|